Wychowanek JKH GKS Jastrzębie, Tobiasz Bigos w wieku 33 lat zdecydował się zakończyć karierę zawodnika. W lekturze wywiadu z byłym defensorem poznacie przyczyny takiej decyzji oraz nową funkcję, jaką Tobiasz Bigos objął po odwieszeniu łyżew na przysłowiowym kołku.
Zdecydowałeś się zakończyć karierę zawodniczą w wieku 33 lat. Nie za wcześnie?
- Myślę, że był to idealny moment na taką decyzję. Za dwa, trzy lata byłbym w tym samym momencie, w którym jestem teraz. Musiałem myśleć przyszłościowo i uświadomiłem sobie, że zdrowie jest najważniejsze.
Trudno było podjąć taką decyzję? Jakie były jeszcze powody do zakończenia kariery?
- Na pewno nie była to dla mnie łatwa decyzja. Przygotowywałem się do tego już od kilku lat, bo nie miałem innego wyjścia. Organizm "wysyłał" już sygnały, że ten czas nadchodzi.
Który moment w Twojej kilkunastoletniej karierze wspominasz najlepiej?
- Zdecydowanie jest to złoty medal mistrzostw Polski juniorów zdobyty w Gdańsku w 2007 roku. Dodatkowo zostałem wtedy wybrany najlepszym obrońcą turnieju i otworzyły się przede mną drzwi do dorosłej kariery.
Trudne chwile również się zdarzyły?
- Oczywiście, że tak. Najgorsze dotyczyły właśnie zdrowia. W wieku 24 lat, gdy zerwałem więzadła krzyżowe, przez dwa miesiące grałem z kontuzją. W końcu zmuszony byłem zrobić operacje, po której lekarz dał do zrozumienia, że to koniec z zawodowym sportem. Ja jednak zacisnąłem zęby i po straconym sezonie i półrocznej rehabilitacji wróciłem. Innej opcji wtedy nie brałem pod uwagę.
Jak ocenisz ostatni sezon w wykonaniu JKH GKS?
- Mimo wszystko uważam, że był to udany sezon. Puchar Polski to sukces, na który drużyna pracowała przez ostatnie dwa, trzy lata.
Po zdobyciu Pucharu Polski wydawało się jednak, że zespół może powalczyć o "coś jeszcze".
- Cracovia na tamten moment okazała się po prostu lepsza. Szczęście, które na tym etapie jest niezwykle ważne było również po ich stronie.
To nie były jednak te same Pasy, co w sezonie zasadniczym…
- Co do wzmocnień na koniec okienka transferowego, rywal nie zrobił nic wbrew regulaminowi. Taka była strategia i plan klubu, który doprowadził przecież Cracovię do finału. Z jednej strony rozumię kluby, które dysponują większym budżetem i chcą zaistnieć w europejskich pucharach, dążąc do tego, by polska liga była bardziej medialna. To przyciągnie dodatkowych sponsorów, ale czy to nie zabije polskiego hokeja? Bo jakie będą mieć wtedy perspektywy młodzi zawodnicy, gdy w ligowych zespołach będzie mniej miejsc dla polskich hokeistów?
Jak odniesiesz się do planowanego zniesienia limitu dla zawodników zagranicznych?
- Uważam, że limit sześciu zawodników zagranicznych i osiem mocnych drużyn to optymalne rozwiązanie dla polskiego hokeja.
A jaki powinien być kształt rozgrywek w Polsce?
- Znajdą się tacy, którzy powiedzą, że przy ośmiu zespołach mecze nie będą stały na odpowiednim poziomie. Niestety, ale na tą chwilę, taki jest stan polskiego hokeja. Chcemy to zmieniać, ale czemu znowu szukamy przyczyn w na szczeblu seniorskim. Co ze szkoleniem dzieci? Co ze szkoleniem trenerów? Podpatrujmy i uczmy się od najlepszych. Póki co, dążmy do tego, żeby ta liga była jak najbardziej wyrównana i zainwestujmy w młodzież, w pracę u podstaw i czekajmy na efekty. PHL to jedno, ale pamiętajmy o naszych reprezentacjach młodzieżowych i seniorskiej. Kto w niej będzie grał za kilka lat, gdy liga będzie "zalana" zagranicznym zaciągiem?
Zakończyłeś zawodniczą karierę, ale z hokejem się nie rozstajesz. Czym zajmiesz się teraz w klubie?
- Szczerze, to nie planowałem tego, ale bardzo się cieszę, że zostaję przy hokeju. Po zakończeniu sezonu padła w klubie propozycja, żebym zajął się pracą z młodzieżą. Miałem miesiąc, żeby się sprawdzić i zobaczyć, czy chce to w ogóle robić. Już po kilku dniach wciągnęło mnie to tak mocno, że już nie było odwrotu. Będę głównie odpowiadał za cały nabór, ale również współpracował z innymi trenerami w mikrusach i żakach młodszych.
A jak powinna wyglądać praca z młodzieżą?
- Przede wszystkim powinniśmy szkolić trenerów, aby Ci w odpowiedni sposób nauczyli młodzież jazdy na łyżwach i techniki kija. Myślę że to są podstawy, żeby później wymagać więcej. Złe nawyki nabyte w młodym wieku jest później bardzo ciężko wyeliminować. Wiem to z własnego doświadczenia.
W ostatnich latach nasi juniorzy bili się o medale, ale waszego sukcesu z 2007 roku nie udało się powtórzyć. Jaki był wtedy patent na wygrywanie?
- O mocnym roczniku w Jastrzębiu nie było wtedy mowy, bo było nas raptem czterech zawodników urodzonych w 1986, a reszta młodsi. Do tego był to drugi sezon, kiedy Jastor stał się lodowiskiem krytym. Jechaliśmy na mistrzostwa wiedząc, że nikt na nas nie stawia, ale dobrze przygotowani i z wiarą, że przy odrobinie szczęścia możemy być "czarnym koniem" tego turnieju. Tak z meczu na mecz zbudowała się drużyna, która doszła do finału i go wygrała.
Wróćmy na koniec jeszcze do zespołu seniorów. Koncepcja budowy drużyny opartej na wychowankach (głównie młodych) wydaje się słuszna, ale czego jeszcze brakuje, by powalczyć o medale?
- Tak jak wcześniej wspomniałem, Puchar Polski był pierwszym sukcesem tego zespołu. Nikt nie powinien tego kwestionować. Teraz trzeba czekać na kolejne, bo to już nie będzie młody zespół. Przez 2-3 lata w PHL chłopcy się już ograli i nabrali doświadczenia, więc nie pozostaje nic innego, jak patrzeć z optymizmem w przyszłość.
Sądzisz, że JKH może już wkrótce wrócić na podium Polskiej Hokej Ligi?
- Bardzo na to liczę i będę mocno kibicował chłopakom na nadchodzących sezonach.
Rozmawiał Mariusz Wójcik.