Robert Kalaber jest z nami już pięć lat. Słowacki szkoleniowiec objął JKH GKS Jastrzębie przed sezonem 2014/2015, zyskując w ciągu pół dekady uznanie i sympatię kibiców naszego klubu za niezwykłą pracowitość, sportową bezkompromisowość oraz wybitną fachowość. Zapraszamy do lektury przedsezonowego wywiadu z trenerem jastrzębskich hokeistów!
- Podczas prezentacji drużyny JKH GKS Jastrzębie przyznał pan, że zadaniem naszego zespołu będzie realizacja celów postawionych przez zarząd. W porównaniu z poprzednimi latami te oczekiwania są spore...
Robert Kalaber - Tak jest. Cóż można dodać... Jestem przekonany, że wszyscy chcemy osiągnąć jak najlepszy wynik. Mogę zapewnić, że uczynimy wszystko, aby taki rezultat stał się rzeczywistością. Trzeba jednak brać pod uwagę wszystkie okoliczności. Nie możemy przecież wykluczyć kontuzji, a ponadto nie należy zapominać, że nie tylko nasz zespół będzie walczył w Polskiej Hokej Lidze. W rozgrywkach jest kilka drużyn, których celem jest medal, czy wręcz mistrzostwo kraju. Wystarczy też przypomnieć sobie, co działo się w minionym sezonie.
- To znaczy?
- Solidnie przepracowaliśmy cały rok i zanotowaliśmy naprawdę niezły sezon, ale nasz ćwierćfinałowy rywal praktycznie z tygodnia na tydzień wzmocnił się dziewięcioma obcokrajowcami. Taka sytuacja może ponownie mieć miejsce, w związku z czym trudno przewidywać, jakim potencjałem na przełomie stycznia i lutego będą dysponować inne kluby. Wracając jednak do Jastrzębia - jesteśmy zadowoleni ze składu, jaki obecnie mamy i nadal trzymamy się zasady, że w drużynie powinno być wielu wychowanków. Nie mamy zamiaru iść szlakiem wyznaczonym przez Cracovię. Jesteśmy sportowcami, a zatem chcemy wygrać każde spotkanie i zdobyć medal. Zobaczymy, czy uda nam się ta sztuka. Zapewniam, że uczynimy maksimum ku realizacji tego celu.
- Porozmawiajmy o sparingowej serii zwycięstw. Gdy zawitał pan do JKH GKS w 2014 roku, również notowaliśmy podobną passę. Następnie pod pana wodzą nasi hokeiści zdobyli srebro. Co bardziej optymistycznie nastawieni kibice już zaczynają marzyć o powtórce.
- Jestem jak najbardziej na "tak" (śmiech). Pracujemy bardzo mocno i robimy stałe postępy. Uważam, że mamy mocniejszą drużynę, niż przed rokiem. Powtórzę jednak, że nie jesteśmy sami w tej lidze. Inne kluby również solidnie działały na rynku transferowym. W efekcie w niektórych ekipach mamy po piętnastu obcokrajowców. Dlatego początek sezonu jest wielką niewiadomą. Natomiast w sparingach jak zawsze graliśmy o zwycięstwa. Przyznam, że bardzo mi się podoba to, że nasza drużyna ma charakter. Widać po niej żądzę wygrywania!
- JKH GKS postawił na kierunek bałtycki. Desant fińsko-łotewski to nowość w naszym klubie. Czego oczekuje pan po swoich nowych podopiecznych z zagranicy?
- W poprzednim sezonie zaliczyliśmy nieudaną fazę play-off również z powodu problemów z kontuzjami. Urazów nabawili się Jakub Grof, Jan Homer czy Artiom Dubinin. Dlatego po zakończonych rozgrywkach doszliśmy wraz z zarządem do wniosku, że część naszego zagranicznego zaciągu ma trochę za dużo lat. Nie jest wielką tajemnicą, że im dany zawodnik jest starszy, tym bardziej rośnie jego podatność na kontuzje. Oczywiście nie jest tak, że 18-latek nigdy nie doznaje urazów, ale człowiek 40-letni posiada jednak nieco inny organizm. Dlatego podjęliśmy decyzję, że w naszym zespole może być tylko jeden hokeista w wieku mocno powyżej 30. roku życia. Takim człowiekiem jest Maris Jass. A zatem ta kwestia była pierwszą, która zadecydowała o zmianach.
- Czyli była także i druga?
- Tak. Chcieliśmy coś zmienić, ponieważ w ostatnich latach opieraliśmy się na Czechach i Słowakach. A dlaczego Finlandia? No cóż, w końcu Finowie są mistrzami świata, a fińska kolonia w Polskiej Hokej Lidze rośnie ostatnimi czasy z roku na rok. Skoro pojawiła się możliwość sprowadzenia do JKH GKS Jastrzębie Jesse Rohtli, który z tak dobrej strony pokazał się w Katowicach, to z niej skorzystaliśmy dzięki działaniom Leszka Laszkiewicza. Na podobnej zasadzie pojawił się przy Leśnej Artem Iossafov. Chcieliśmy, aby obaj nasi Finowie dobrze czuli się na jastrzębskim lodzie. Pozostali nasi nowi obcokrajowcy dysponują odpowiednim doświadczeniem. Maris Jass grał w niezłych ligach i jest byłym reprezentantem Łotwy. Uważam, że posiada naprawdę duże możliwości. Z kolei Henrich Jabornik ma za sobą występy w słowackiej ekstraklasie, a przy tym wciąż jest relatywnie młody, ponieważ ma 28 lat. Jestem zadowolony z transferów, ale wszystko zweryfikuje tafla.
- Obok doświadczonej czwórki z zagranicy mamy jeszcze młodego bramkarza Davida Marka. Kibice nie mieli okazji jeszcze dobrze go poznać. Dlaczego zdecydował się pan właśnie na niego jako zastępcę dla Ondreja Raszki?
- W tej kwestii wyszliśmy z dwóch założeń. Po pierwsze - należy wiedzieć, że w Polsce nie mamy zbyt wielu dobrych bramkarzy. Dlatego musieliśmy zdecydować się na poszukiwania zagraniczne. Druga sprawa to oczywiście nasz budżet. Nie mieliśmy środków na to, aby sprowadzić do JKH GKS Jastrzębie kogoś, kto kosztowałby krocie. Dlatego postanowiliśmy dać szansę młodemu bramkarzowi, który jest perspektywiczny, a zarazem posiada bardzo dobre warunki fizyczne i odpowiednie referencje. Jestem bardzo zadowolony, że pozyskaliśmy Davida. Liczę na to, że jeśli Ondrej Raszka z jakichś powodów nie będzie mógł zagrać lub po prostu przydarzy mu się słabszy dzień, to Marek będzie w stanie godnie go zastąpić.
- Nie mogę nie zapytać o dwa wielkie powroty do JKH GKS Jastrzębie, czyli Kamila Górnego i Macieja Urbanowicza. Na co liczy pan z ich strony?
- Podkreślę, że Kamil Górny i Maciej Urbanowicz byli pierwszymi zawodnikami, których pozyskaliśmy praktycznie zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu. Obaj byli przez lata związani z naszym klubem, a ja miałem okazję współpracować zarówno z Kamilem, jak i z "Urbim". Wiem, jak bardzo charakterni są to faceci! To ludzie niezwykle ważni dla atmosfery w szatni i na tafli. Do Macieja Urbanowicza pozostali zawodnicy zawsze mieli spory respekt, a ja to cenię. Po zakończeniu kariery przez Leszka Laszkiewicza potrzebowaliśmy człowieka, który będzie "panował" nad szatnią. I na to liczę zarówno ze strony Urbanowicza, jak i Górnego.
- Przejdźmy do naszego młodego pokolenia. Kto, pana zdaniem, może "odpalić" spośród nich? Od razu dodam, że z grona opisywanych zawodników chciałbym wykluczyć Dominika Pasia. Choć to 1999 rocznik, to wszyscy doskonale wiemy, na co go stać.
- Każdy, kto jest blisko drużyny i był świadkiem naszych przygotowań, ten wie, jak ciężką pracę wykonaliśmy w ostatnich miesiącach. Celem tej roboty było także wzmocnienie tych młodych chłopaków. Pamiętajmy jednak, że nie rozmawiamy tu już o dzieciakach, ale o dorosłych facetach! Do grona młodzieży możemy zaliczyć perspektywicznych Kamila Wałęgę i Jana Sołtysa, ale pozostali są z nami już parę lat. A kto spośród nich "odpali"? Liczę na Jakuba Michałowskiego, który ma naprawdę spore rezerwy. Pokazał to zresztą już w poprzednim sezonie. Chciałbym także, aby "do przodu" poszedł Dominik Jarosz, który powinien być bardziej widoczny na tafli. Podkreślę jeszcze raz, że nie rozmawiamy tu o nastolatkach. Najwyższy czas, aby ci zawodnicy ustabilizowali formę na wysokim poziomie, bowiem w poprzednich latach przeplatali sezony słabsze i lepsze. Mają już swoje lata i nabrali nieco doświadczenia. Powinni zacząć decydować o obliczu naszego zespołu.
- JKH GKS Jastrzębie będzie reprezentowany nie tylko w ekstralidze, ale także w I lidze, która już ruszyła. W pierwszych dwóch meczach rezerwy JKH GKS rozjechały SMS Toruń i ŁKH Łódź, co rzecz jasna nie jest niespodzianką. Czy pojawienie się drugiego zespołu przyda się panu jako szkoleniowcowi pierwszej ekipy?
- Nie można tego wykluczyć, ale trzeba być realistą. Chłopaki z tej drużyny trenują tylko raz dziennie, a w rozgrywkach ligowych nie będą mieli możliwości podjęcia walki na najwyższym poziomie. Trzeba też pamiętać, że najlepsi spośród młodego pokolenia z marszu trafiają do SMS-u. Trzeba mieć świadomość, że ci, którzy na stałe występują w I lidze, nie zdołali z różnych powodów doszlusować do poziomu ekstraligi. Dodam od razu, że liczę, iż któryś z tych chłopaków "odpali" i zdoła przebić się do pierwszego zespołu. Trzeba jednak pamiętać, że różnica poziomu sportowego pomiędzy naszą drużyną w ekstralidze, a ekipą z I ligi jest bardzo duża. Co więcej, ci zawodnicy nie będą z nami trenować na co dzień, a zatem ta różnica niestety będzie się pogłębiać.
- Przejdźmy do najbardziej bieżących spraw. Przed nami mecz o Superpuchar Polski z GKS Tychy. Szykuje się nam hit. Co trener Robert Kalaber sądzi o rywalu?
- Jakim potencjałem dysponuje GKS Tychy, wszyscy wiemy. Nasz piątkowy przeciwnik to mistrz Polski, który ostatnio miał możliwość zmierzenia się w Lidze Mistrzów z rywalami z bardzo wysokiej półki, jakiej nie uświadczymy w rozgrywkach krajowych. Jestem przekonany, że kibice mogą liczyć na bardzo dobre widowisko. Zagramy z mocnym konkurentem i wiemy, czego możemy się po nim spodziewać. Jesteśmy jednak w pełni gotowi, aby przeciwstawić się Tychom. Mogę zapewnić, iż będziemy dla gości co najmniej równorzędnym rywalem. Zrobimy wszystko, aby trofeum za Superpuchar Polski pozostało na Jastorze!
- GKS Tychy swoją drogą, ale już dwa dni później czeka nas inauguracyjny mecz z Unią Oświęcim. Latem ten zespół przeszedł metamorfozę. Mamy się czego obawiać?
- Unia Oświęcim ma nowego trenera i nową kadrę. Można być pewnym, że będą grali innym systemem niż w poprzednim sezonie. Nie będę jednak ukrywał, że na chwilę obecną myślimy głównie o Superpucharze Polski i to na nim skupiamy wszystkie siły fizyczne i mentalne. Na pojedynek z Unią Oświęcim zaczniemy szykować się w sobotę rano. Na razie myślimy o Tychach.
- Na koniec dwa osobiste pytania. Znamy już cele zarządu klubu i pragnienia kibiców. A z jakiego osiągnięcia zadowolony będzie trener Robert Kalaber?
- Byłbym bardzo zadowolony, gdyby nasz zespół... po prostu zrobił krok do przodu. Chciałbym, abyśmy lepiej operowali krążkiem, strzelali więcej goli i w znacznym stopniu wykorzystywali grę w przewagach, co dotychczas bywało naszym problemem. Uważam jednak, że obecnie dysponujemy zawodnikami, którzy wzmocnią ten element naszej ofensywy. Chciałbym także, aby nasi kibice, sponsorzy i zarząd byli zwyczajnie zadowoleni z tego, co prezentuje JKH GKS Jastrzębie. Chcę, aby fani, którzy wychodzą z Jastora, byli zadowoleni z przebiegu meczu i wracali do nas na kolejne spotkania.
- A cel czysto "wynikowy"?
- Cóż, jesteśmy sportowcami, a zatem gramy także o określone rezultaty. Powiem w ten sposób - pragnąłbym, aby nasz udział w play-off 2020 trwał jak najdłużej. Chcielibyśmy medalu.
- Czas na drugie z ostatnich pytań. Jest pan z nami już piąty rok, a zatem kawał czasu. Czy Jastrzębie to już drugi dom dla trenera Kalabera?
- Można tak powiedzieć (śmiech). Przyznam, że jestem zadowolony z warunków pracy, jakie mam w Jastrzębiu. Dysponujemy boiskiem, lodowiskiem i dwiema siłowniami. Jest tu grono ludzi, którzy nam sprzyjają i zawsze wychodzą naprzeciw naszym prośbom. Możemy liczyć na włodarzy miasta. Podziękowania należą się pani dyrektor MOSiR-u Zofii Florek oraz panu kierownikowi Jastora Tomaszowi Czułytowi, a także wszystkim pracownikom Ośrodka. Dzięki takim ludziom nasza praca jest łatwiejsza. Człowiek cieszy się, że może iść na trening. Według mnie spośród polskich klubów to właśnie w JKH GKS Jastrzębie są najlepsze warunki do pracy.