Po piątkowym derbowym pojedynku swoimi opiniami na temat zakończonych zawodów tradycyjnie podzielili się trenerzy. W konferencji prasowej udział wzięli Piotr Sarnik (GKS Katowice) i Robert Kalaber (JKH GKS Jastrzębie), którzy - obok wrażeń pomeczowych - odnieśli się także do kwestii terminarza, czyli sporej liczby spotkań, które muszą rozgrywać ich podopieczni.
Ocenę derbów rozpoczął trener gości, Piotr Sarnik. - Sam wynik wskazuje na to, jak zacięty był to mecz. Z drugiej jednak strony uważam, że w trzeciej tercji znacznie dominowaliśmy, ale wciąż nie potrafimy skutecznie wykańczać swoich okazji. Najcięższym okresem gry była dla nas druga tercja, ponieważ byliśmy zmuszeni sporo grać w osłabieniu. Natomiast pierwsza tercja była wyrównana. Moim zdaniem, taki był obraz gry w dzisiejszym spotkaniu - podsumował szkoleniowiec GKS Katowice.
Następnie swoją opinię wyraził Robert Kalaber. - Zgadzam się z przedmówcą, że był to zacięty mecz. Myślę, że drużyna gości była dziś lepsza. Zawodnicy Katowic byli mocniejsi na krążku i lepiej jeździli na łyżwach. Byli skupieni w defensywie i czekali na kontrataki. My zdołaliśmy wykorzystać jedną z gier w przewadze i wówczas zdobyliśmy gola. Jednak na finiszu zabrakło nam sił. Wciąż gramy na trzy ataki. Ci zawodnicy, którzy w ostatnim czasie powrócili do gry po urazach, nie złapali jeszcze odpowiedniego rytmu meczowego. Decydującą bramkę straciliśmy na 28 sekund przed końcem meczu. Popełniliśmy błąd, w efekcie którego przeciwnik znalazł się w przewadze trzech na dwóch. Było w tym trochę przypadku, bramka wpadła po odbiciu. Ale też nie może być tak, że walczymy pełne 60 minut, po czym w ostatniej minucie robimy taki błąd... Chociaż ten jeden punkt byłby dziś dobry. Trzeba jednak pogratulować gościom zwycięstwa. A my jedziemy dalej i szykujemy się do następnych spotkań - powiedział słowacki trener JKH GKS Jastrzębie.
Następnie obaj trenerzy odnieśli się do kwestii ilości spotkań. Piotr Sarnik i Robert Kalaber byli zgodni, że z uwagi na ich liczbę, w klubach pojawiają się problemy ze skompletowaniem składu. - Najgorzej jest, jak Robert mówi, że z konieczności jego zespół gra na trzy piątki. U nas też są kontuzje, ale jednak mamy te cztery ataki i staramy się jak najdłużej z nich korzystać - mówił Sarnik. - Dziś praktycznie cały mecz graliśmy na cztery ataki, choć kiedy przegrywaliśmy jedną bramką, to przebudowaliśmy nieco skład i zagraliśmy na trzy. Jedynie w drugiej tercji mieliśmy osłabienia, więc na taflę wychodziło tylko sześciu napastników i czterech obrońców. Natomiast tempo meczów jest na pewno duże. Chyba żaden z trenerów nie spodziewał się aż takiego tempa. Z tego, co wiem, to w wielu klubach szkoleniowcy mają problem ze skompletowaniem czterech piątek. Powodem są liczne kontuzje. To jest taki okres sezonu, że tych urazów nie brakuje. Mamy takie natężenie meczów, że naprawdę ciężko jest zaplanować zawody, aby przebiegały według naszych zamierzeń. Taki jest czas, że każdy z każdym może zarówno wygrać, jak i przegrać - przyznał Piotr Sarnik.
Mocniejszych słów użył Robert Kalaber. - Myślę, że to jest błąd. Można zagrać w piątek, a potem w niedzielę i wtorek, piątek i niedzielę, ale następny wtorek musi być wolny. Po prostu zawodnicy nie mają kiedy odnowić swoich sił, nie mają czasu na regenerację! Efektem tego są kontuzje. Kiedy z kolei mieliśmy krótką przerwę, to zawodnicy pojechali na kadrę, gdzie zagrali kolejne trzy mecze, po czym wrócili do klubu. I znów grali. Wtorek, piątek, niedziela... I nie ma czasu na regenerację. Druga sprawa to kwestia szkolenia młodych zawodników. Przecież kompletnie nie ma na to czasu! Nie ma kiedy z nimi popracować czy potrenować. Ktoś musi zacząć nad tym myśleć, bo mówimy tu o zdrowiu zawodników. Kontuzje wynikają z tego, że zawodnicy są przemęczeni. Oni po prostu nie mają się kiedy regenerować - nie ukrywał Kalaber.