Radosław Sawicki notuje bardzo dobry początek sezonu. 25-letni napastnik zdobył dotychczas pięć goli, w tym oba dla JKH GKS Jastrzębie w piątkowym wyjazdowym pojedynku z Tauron Podhalem Nowy Targ. Niestety, w tym meczu nasz zawodnik doznał także urazu, który - miejmy nadzieję - nie przeszkodzi mu w występie w najbliższych spotkaniach. Zapraszamy do wywiadu z popularnym "Sawim".
- Zanim zapytam o piątkowe dwie bramki, chciałbym poruszyć kwestię twojego urazu. Gdyby doszło do niedzielnego meczu z Comarch Cracovią, nie zobaczylibyśmy cię na lodzie.
Radosław Sawicki - To prawda. Na początku trzeciej tercji w Nowym Targu doznałem złamania dużego palca u nogi. Było to efektem gry przy bandzie. Odczułem ból, ale sądziłem, że to tylko naruszony paznokieć. Dopiero po prześwietleniu okazało się, że doszło do złamania palca. Cóż, nie jest to jakaś bardzo ciężka kontuzja i można z nią zagrać, choć zapewne nie obejdzie się bez środków przeciwbólowych. Jednak o moim występie w najbliższych spotkaniach zadecyduje nasz sztab szkoleniowy.
- Życzymy zatem jak najszybszego powrotu do zdrowia. Przejdźmy do bramek, które zdobyłeś w Nowym Targu. Mimo porażki muszą cię one cieszyć.
- Na pewno bramki cieszą, ale są one zasługą całego zespołu. W końcu po to jestem napastnikiem, aby je strzelać.
- Jednak samotny rajd przy grze w przewadze to nie jest codzienny widok.
- Zauważyłem lukę w obronie Podhala i ruszyłem z krążkiem do przodu. Udało mi się przedrzeć, a następnie pokonać Przemysława Odrobnego. To na pewno powód do radości.
- A czy miałeś w ogole okazję widzieć, jak po raz drugi guma wpada do bramki Podhala? Gola na 3:2 trzeliłeś w dość... ekwilibrystyczny sposób.
- Widziałem, bo akurat byłem w fazie upadania (śmiech). Mateusz Bryk uderzył z dystansu, a następnie ja dobijałem kilka razy. Mogę zapewnić, że obejrzałem tego gola na żywo.
- Nie ukrywajmy jednak, że spotkanie w Nowym Targu nie toczyło się po naszej myśli. Czego zabrakło do zwycięstwa?
- Generalnie bardzo źle rozpoczęliśmy te zawody, tracąc dwie bramki na samym początku. Następnym razem musimy być maksymalnie skoncentrowani od samego startu. Niemniej, cały ten mecz nam nie wyszedł i nie jesteśmy zadowoleni z jego przebiegu oraz wyniku. Trzeba jednak wyciągnąć z niego wnioski i iść dalej. Przed nami kolejne pojedynki.
- W niedzielę po raz pierwszy w tym sezonie przełożono mecz z udziałem naszego zespołu. Jak podchodzicie do tej sytuacji jako zawodnicy? Pojawia się u was frustracja, czy też staracie się przyjmować rzeczywistość "z dobrodziejstwem inwentarza"?
- Podchodzimy do tego na spokojnie i cieszymy się, że w ogóle możemy grać. Wiele rozgrywek na całym świecie zostało zawieszonych lub nie wystartowało, a my mimo wszystko rywalizujemy i możemy liczyć na obecność kibiców na trybunach. Natomiast samo przekładanie spotkań na razie nie powinno budzić powodów do niepokoju. Terminarz został tak ułożony, że mamy sporo wolnych wtorków, więc będzie czas na nadrobienie zaległości.
- A jak jako napastnik oceniasz swoich nowych kolegów z ataku? Marek Hovorka i Zack Phillips już zrobili na kibicach spore wrażenie. A jak to wygląda z perspektywy tafli i szatni?
- Obaj są bardzo doświadczonymi zawodnikami i naprawdę fajnie jest mieć ich w drużynie. Jednak w zespole, zarówno na tafli, jak i w szatni, wszyscy jesteśmy równi i uzupełniamy się wzajemnie. Jesteśmy kolegami z ekipy i podążamy w tym samym kierunku.
- Teraz przed naszą drużyną trudny wyjazd do Torunia. Energa spisuje się znakomicie i chyba dość niespodziewanie przez kilka tygodni prowadziła w tabeli.
- Tak, torunianie bardzo dobrze rozpoczęli sezon, choć trzeba pamiętać, że trochę sprzyjał im terminarz. Niezależnie jednak od tego, czeka nas niełatwe spotkanie. Myślę jednak, że to my będziemy faworytami piątkowego meczu. Chcemy przywieźć z Torunia trzy punkty i taki jest nasz cel.
Od redakcji: W przypadku wykorzystania powyższego materiału w publikacjach prasowych prosimy o wskazanie źródła - jkh.pl.