Nie udało się naszemu zespołowi podtrzymać zwycięskiej passy w wyjazdowych starciach z GKS Tychy. W piątkowy wieczór w meczu na szczycie ekstraligi JKH GKS Jastrzębie musiał uznać wyższość mistrza Polski, który tym samym zbliżył się do podopiecznych Roberta Kalabera na dystans jednego punktu.
W pierwszej tercji zobaczyliśmy trzy gole. Wynik otworzył już w 4. minucie Jean Dupuy, który pociągnął kontrę prawą stroną, a następnie pokonał Patrika Nechvatala. Gospodarze cieszyli się z prowadzenia zaledwie kilkadziesiąt sekund, bowiem jastrzębianie bardzo szybko doprowadzili do remisu dzięki wspólnej akcji Dominika Jarosza i Kamila Wróbla. Nasz zespół mógł pójść za ciosem, ale niestety w kolejnych trzech akcjach górą w starciach z naszymi napastnikami był John Murray. Te sytuacje zemściły się w 7. minucie, gdy po uderzeniu z dystansu Christiana Mroczkowskiego guma po rykoszecie znalazła drogę do siatki. W kolejnych minutach JKH GKS nie miał możliwości ponownie wyrównać, bowiem ważniejsze było wybronienie wyniku przy dwóch kolejnych osłabieniach. Ostatecznie premierowa partia zakończyła się prowadzenie mistrza Polski 2:1.
Również druga tercja niestety należała do tyszan. Nasi hokeiści także i tę partię rozpoczęli źle, efektem czego było piękne trafienie Brycena Martina. Kanadyjczyk w 22. minucie efektownym strzałem z dystansu obił jeszcze słupek bramki Nechvatala i utonął w ramionach kolegów. Na tę bramkę podopieczni Roberta Kalabera zdołali jeszcze odpowiedzieć w 28. minucie, gdy przy współudziale kolegów gumę w siatce Murray'a umieścił Radek Nalewajka. Niestety, radość z uzyskania kontaktu trwała tylko 68 sekund. Co więcej, jastrzębianie wyraźnie nie popisali się koncentracją w obronie, ponieważ w ciągu kolejnych 13 sekund stracili dwa kolejne gole. Na listę strzelców wpisali się kolejno Michael Cichy i Bartłomiej Jeziorski, jednak udział w tych trafieniach miał cały tyski zespół, przeprowadzając dwie zabójcze akcje. Na piątą ramkę dla rywali Robert Kalaber zareagował żądaniem czasu i zmianą w bramce. Na tafli pojawił się David Marek, który do końca drugiej odsłony zachował czyste konto.
Jeśli liczyliśmy na nawiązanie walki w trzeciej tercji, to gol Jakuba Witeckiego z 43. minuty skutecznie ostudził ostatnie pokłady optymizmu. Co gorsza przy tym golu dla Tychów urazu doznał Marek, w rezultacie czego na taflę powrócił Nechvatal. Mistrzowie Polski wyraźnie uspokoili tempo gry, uznając mecz za rozstrzygnięty. Tę nieuwagę w 49. minucie wykorzystał Marek Hovorka, przejmując krążek za bramką gospodarzy i podając go do Arkadiusza Kostka, który dopełnił formalności. W 54. minucie podwójną karę mniejszą otrzyma Martin Kasperlik i - paradoksalnie - wówczas jastrzębianie mieli ostatnią szansę na pozostanie w tym meczu. Nasz zespół wyprowadził kapitalną kontrę, jednak podania Macieja Urbanowicza nie wykorzystał Roman Rac. Ta sytuacja zemściła się na naszym zespole chwilę później, kiedy to drugiego swojego gola w tym pojedynku strzelił Dupuy. Finisz meczu to już buzujące emocje po obu stronach, których "ukoronowaniem" był bokserski pojedynek Jakuba Michałowskiego ze wspomnianym przed momentem Kanadyjczykiem.
Porażka w Tychach nie zmienia obrazu czołówki tabeli, ale zarazem nie pozwala na spokojny sen w najbliższych dniach. W niedzielę i we wtorek JKH GKS Jastrzębie będzie gościł na Jastorze kolejno Re-Plast Unię Oświęcim oraz Tauron Podhale Nowy Targ. Liczymy, że w tych pojedynkach nasz zespół odegra się za porażkę na Stadionie Zimowym.
22 stycznia 2021, Tychy, 18:00
GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie 7:3 (2:1, 3:1, 2:1)
1:0 Dupuy (Rzeszutko, Gościński) 3:43
1:1 Jarosz (Wróbel, R. Nalewajka) 4:25
2:1 Mroczkowski (Cichy, Szczechura) 6:35
3:1 Martin (Cichy, Szczechura) 21:37
3:2 R. Nalewajka (Wróbel, Sevcenko) 27:04
4:2 Cichy (Szczechura, Seed) 28:12 5/4
5:2 Jeziorski (Komorski) 28:25
6:2 Witecki (Galant, Marzec) 42:05
6:3 Kostek (Hovorka) 48:18
7:3 Dupuy (Mroczkowski, Szczechura) 55:51 5/4
JKH GKS Jastrzębie: Nechvatal (Marek od 28:26 do 42:05) - Bryk, Górny, Sawicki, Rac, Kasperlik - Klimiczek, Kostek, Urbanowicz, Hovorka, Phillips - Jass, Horzelski, Wałęga, Sołtys, Paś - Michałowski, Sevcenko, R. Nalewajka, Jarosz, Wróbel.
Strzały: 42 - 37 / Kary: 45 min - 55 min / Widzów: bez udziału publiczności.
Sędziowali: Michał Baca, Bartosz Kaczmarek (główni) oraz Rafał Noworyta, Grzegorz Cudek (liniowi).