Zackary Phillips nieustannie zadziwia nas swoim niesamowitym nadgarstkiem. Możemy zakładać, że każdy trener w PHL uczula swoich podopiecznych na umiejętności Kanadyjczyka. I co? Nic! "Phil", bo tak zwracają się do niego koledzy z drużyny, wciąż czaruje i to właśnie on strzelił w środę decydującego o naszym zwycięstwie karnego w dogrywce. Napastnik JKH GKS Jastrzębie uspokaja jednak nastroje i przypomina, że ostatni krok bywa najtrudniejszy...
- Jak się czujesz jako bohater wczorajszego meczu w Krakowie?
Zackary Phillips - To oczywiście bardzo miła sytuacja. Szczerze mówiąc, byłem troszkę zdenerwowany w trakcie wykonywania rzutu karnego, ale na szczęście poszło bardzo dobrze. Po prostu - jestem bardzo zadowolony!
- Byłeś zdenerwowany podczas karnego? Wydawało się, że jesteś ostoją spokoju...
- Powiedzmy, że trzymałem nerwy na wodzy i po prostu bardzo chciałem strzelić tego gola dla naszej drużyny. Udało mi się to zrobić, więc... jest dobrze!
- Czy analizowałeś wcześniejsze karne z udziałem Denisa Pieriewozczikowa?
- Nie, nie miałem okazji ich oglądać. Po prostu ruszyłem z krążkiem i szukałem otwartego miejsca do oddania strzału. Tam też chciałem trafić i na szczęście wykonałem to tak, jak należy.
- Pierwszy mecz w Krakowie w waszym wykonaniu nie był najlepszy. Dlaczego?
- Trudno powiedzieć. Trzeba pamiętać, że Cracovia też grała bardzo dobrze. Myślę, że każdemu zespołowi zdarza się czasem taki nieco gorszy występ. W play-offach generalnie gramy na wysokim poziomie. Nie da się jednak wygrać wszystkiego i czasem jest tak, że po prostu "nie idzie". Na szczęście w środę wszystko było już w porządku.
(w tym momencie schodzący z tafli Jastora nasi zawodnicy zażartowali z Phillipsa, który zareagował śmiechem)
- Czyżbyś znał język polski?
- Oj nie (śmiech). Choć faktem jest, że koledzy próbują uczyć mnie polskiego...
- I jak ci idzie?
- Niestety, wszystko czego mnie uczą, jest nie do powtórzenia w wywiadzie (śmiech).
- Rozumiem. Wróćmy do Cracovii. W środę zagraliście znakomicie. Być może był to wasz najlepszy mecz w finałach. Co stało się pomiędzy spotkaniami w Krakowie?
- Po słabszym występie już tak jest, że w kolejnych zawodach chcesz wrócić do dobrej gry. I właśnie tak zrobiliśmy. Wiedzieliśmy, jak ważne jest to spotkanie. Ważył się przecież wynik. Mogło być zarówno 3:1 dla nas, jak i Cracovia mogła wyrównać na 2:2. Oczywiście jesteśmy bardzo szczęśliwi, że spełnił się ten pierwszy scenariusz.
- Prowadzimy 3:1 i do mistrzostwa Polski potrzebujemy już tylko jednej wygranej. Mówi się jednak, że ten ostatni krok jest najtrudniejszy...
- Zgadzam się zdecydowanie! Jeszcze nic nie wygraliśmy. Faktem jest, że wynik 3:1 jest super, ale nie ma on znaczenia dopóki nie wygramy po raz czwarty. Postaramy się to zrobić w sobotę.
- Słowo o tobie. Czy za twoją sprawą JKH GKS Jastrzębie doczekał się kibiców w Kanadzie?
- Tak! Mam kilkunastu kolegów, którzy oglądają nasze mecze. Nawet przesyłali mi zdjęcia z ostatniego piątku, gdy w czasie pracy podglądali, co dzieje się w Jastrzębiu.
- Na koniec - kiedy ostatnio miałeś do czynienia z maszynką do golenia?
- W połowie stycznia (śmiech). Oczywiście tradycją jest nie golić się na play-offy, ale w tym sezonie zacząłem zapuszczać zarost nieco wcześniej. A potem stwierdziłem, że nie będę już nic z tym robił.
Od redakcji: W przypadku wykorzystania niniejszego wywiadu w materiałach prasowych prosimy o wskazanie źródła materiału - www.jkh.pl.