Zapraszamy do lektury przedsezonowego wywiadu, jakiego tradycyjnie już udzielił JasNetowi prezes JKH GKS Jastrzębie Kazimierz Szynal. W obszernej rozmowie sternik naszego klubu wypowiada się m.in. w kwestii historycznego debiutu w Hokejowej Lidze Mistrzów, wyjaśnia przyjętą przez klub strategię transferową, a także przypomina, jak poważnym zadaniem jest utrzymanie dyscypliny finansowej. Kazimierz Szynal przestrzega także przed hurraoptymizmem, bowiem w nowym sezonie będzie w PHL obowiązywała zasada "bij mistrza".
Jak panu prezesowi minęły wakacje?
Kazimierz Szynal - To jak zawsze miły okres. Mam za sobą wprawdzie krótki, ale bardzo fajny urlop w Chorwacji.
A już sądziłem, że na Łotwie. Towarzysze radzieccy swego czasu bardzo lubili Jurmałę.
Nie, tym razem wybrałem się na południe. Na Łotwie jeszcze nie byłem, choć zapewne kiedyś nadarzy się okazja do wizyty w tym kraju. Ale - rzecz jasna - zdaję sobie sprawę, z czego wynika pańskie pytanie.
Zanim jednak przejdziemy do kwestii personalnych, chciałbym zapytać o Hokejową Ligę Mistrzów (CHL). Czy JKH GKS Jastrzębie jest gotowy do godnego reprezentowania polskiego hokeja w tych elitarnych rozgrywkach?
Myślę, że tak. Zbudowaliśmy drużynę na miarę naszych możliwości finansowych. Przypomnę, że po odejściach niektórych zawodników mogło się wydawać, iż nowy zespół będzie słabszy od tego, który zdobył potrójną koronę. Tymczasem, paradoksalnie, obecna drużyna potencjalnie może być nawet silniejsza niż ta z ubiegłego roku. Natomiast jeśli chodzi o wyniki, jakie możemy osiągnąć w CHL, to... naprawdę trudno je przewidzieć. Trafiliśmy do mocnej grupy, gdzie naszymi rywalami są klasowe ekipy. Red Bull Salzburg wysoko pokonał ostatnio mistrza Słowacji, a to świadczy o sile Austriaków. O punkty będzie bardzo trudno, a każda zdobycz stanie się nie tylko historycznym sukcesem naszego klubu, ale całego polskiego hokeja.
A jaki wynik pan uzna za "godny"? Można przecież przegrać trzy mecze jedną bramką, a mimo to być dumnym z chłopaków.
Ambitna postawa i jakakolwiek zdobycz punktowa będzie naszym sukcesem.
Jeszcze większym osiągnięciem będzie to, jeżeli nasi konkurenci nauczą się odpowiednio wymawiać słowo "Jastrzębie"...
Sądzę, że po tej edycji Ligi Mistrzów nie będą już mieli z tym problemu (śmiech).
Oby drużyna zaprezentowała się co najmniej tak efektownie, jak klubowy autobus.
Skomentuję pół-żartem, że czymś trzeba zabłysnąć w Lidze Mistrzów. Natomiast sama decyzja o takim przygotowaniu naszego pojazdu zapadła na posiedzeniu zarządu naszego klubu. Istnieją pewne wymagania wynikające z regulaminu CHL, które należy spełnić i dotyczą one m.in. reklam, lodowiska, ale też klubowego środka transportu. Ten aspekt zrealizowaliśmy właśnie w taki sposób, jaki widzimy pod Jastorem.
A propos autobusu, naszą drużynę czekają dwa długie wyjazdy. JKH GKS jest już gotowy na te podróże?
Mogę zapewnić, że pod kątem logistycznym jesteśmy w pełni zabezpieczeni. We wrześniu jedziemy w ramach jednego wyjazdu do Włoch i Austrii. Mamy zapewnione po dwa noclegi w Bolzano i Salzburgu. Z kolei do Norwegii lecimy samolotem rejsowym z Katowic. W Skandynawii drużyna również zaliczy dwie noce. Jestem przekonany, iż na tyle dobrze zaplanowaliśmy nasze działania, że zawodnicy nie będą mieli kłopotów z odpowiednim przygotowaniem się do meczów. Będzie czas i na podróż, i na odpoczynek, i na rozjazd.
A jak pan ocenia losowanie? Jest pan zadowolony ze składu naszej grupy?
Pod kątem sportowym zawsze można było trafić lepiej. To naprawdę niełatwa grupa. Oczywistym jest, iż Liga Mistrzów to dla nas zupełnie nowe doświadczenie, nie tylko sportowe, ale i organizacyjne. Niezależnie od wyników uzyskanych na tafli, wyjdziemy z tej próby bogatsi o to właśnie doświadczenie.
Można pokusić się o stwierdzenie, iż przed trenerem Robertem Kalaberem dwa bardzo podobne wyzwania. Zarówno Polakom w Bratysławie, jak i JKH GKS w CHL z urzędu "przypisuje się" czwarte miejsce. Paradoksalnie, to dobra pozycja wyjściowa do sprawienia niespodzianki.
Myślę, że tak. Ostatnio rozmawiałem z trenerem Kalaberem na ten temat. Wniosek jest taki, że kwalifikacje olimpijskie będą stanowiły dla naszych kadrowiczów cenne przetarcie na arenie międzynarodowej. Ponadto sam udział w Lidze Mistrzów pozwoli wszystkim naszym zawodnikom na "wejście" na wyższy poziom sportowy. Wypada jedynie życzyć sobie, aby omijały nas kontuzje. Jeśli będziemy zdrowi, to wszystko będzie dobrze.
Kończąc powoli temat CHL nie mogę nie zapytać o finanse. Wszak panuje opinia, że udział w Lidze Mistrzów to "żyła złota". Tymczasem ta ocena dotyczy zdecydowanie piłki nożnej. W hokeju czy siatkówce do tego interesu raczej się dokłada.
Tak, to prawda. Poza futbolem w europejskich pucharach nie ma "kokosów". Byłoby bardzo dobrze, gdyby udało nam się wyjść "na zero". Jednak nie możemy w tym przypadku spoglądać tylko na rachunek finansowy, ponieważ każdy sukces kosztuje. Zdobycie mistrzostwa i Pucharu Polski także nie obeszło się bez kosztów dla naszego klubu. Tak samo "swoje" należy włożyć w Ligę Mistrzów. Zbudowaliśmy drużynę o określonym potencjale, utrzymując zarazem dyscyplinę finansową. Nie chcemy "pompować balonika", ale - jak śpiewają kibice - mamy nadzieję grać na całego i walczyć do upadłego... o najwyższe cele. Będziemy starali się godnie zaprezentować w Europie, ale mamy swoje ograniczenia budżetowe. Zachowanie w takiej sytuacji równowagi i płynności finansowej to naprawdę spora zasługa zarządu JKH GKS Jastrzębie.
Przejdźmy zatem do spraw kadrowych. Nieprzypadkowo rozpoczęliśmy rozmowę od Jurmały, ale przecież nie spotkał pan sześciu Łotyszy na plaży. Z czego wynika ten dość niespodziewany kierunek, który rozpoczął się od Marisa Jassa? To przecież zawodnicy z naprawdę niezłymi życiorysami.
Zgodzę się z tą opinią. Dlatego też liczymy, że wniosą oni odpowiednią jakość do naszego zespołu. Rynek transferowy jest taki, a nie inny. Na Słowacji wprowadzono zmniejszony limit obcokrajowców, w związku z czym tu obszar poszukiwań zacieśnił się. Z kolei z pierwszej ligi czeskiej spadnie w tym sezonie więcej zespołów, a zatem kluby tego szczebla mocniej inwestują w kadry. W związku z tym ruszyliśmy tropem łotewskim i tu rola Marisa Jassa rzeczywiście była spora. Jestem przekonany, że ten kierunek przyniesie nam powodzenie.
Jak klub poradził sobie z zakwaterowaniem Łotyszy i ich rodzin?
Mogę zapewnić, że wszyscy mają godziwe warunki lokalowe. Cała szóstka mieszka w Jastrzębiu-Zdroju.
Można zaryzykować stwierdzenie, że Maris Jass zrobił JKH GKS Jastrzębie dobrą reklamę nad Bałtykiem i Dźwiną.
To oczywiste, że dobra opinia o naszym klubie w Rydze i okolicach to także zasługa Jassa. Myślę, że kibice nie będą zawiedzeni, że skierowaliśmy naszą uwagę właśnie na Łotwę.
Przejdźmy do mniej wesołych kwestii. Kibice innych klubów nie ukrywają swoistej "radości", że JKH GKS szczycił się mistrzostwem Polski zdobytym z wychowankami w składzie, a tymczasem kilku z nich odeszło i trzeba było sięgnąć po zagraniczną krew...
Taka sytuacja to w sporcie normalna kolej rzeczy. Zdobyliśmy potrójną koronę, więc nasi młodzi zawodnicy stali się łakomym kąskiem dla czołowych polskich klubów. Natomiast warto podkreślić, iż wśród tych naszych wychowanków są i tacy, którzy rzeczywiście chcą postawić na rozwój i dlatego spróbowali swoich sił w klubach zagranicznych. Nie ukrywam, że trzymamy kciuki za ich sukces, ponieważ ich wybicie się będzie z korzyścią dla polskiego hokeja. Z kolei my w Jastrzębiu będziemy mieli satysfakcję z tego, że uczyli się grać na Jastorze.
Nie jest panu - tak szczerze - żal, że jednak nie zostali na Ligę Mistrzów?
To jest ich wybór. Jeśli ktoś rzeczywiście chce się rozwijać, to szczerze mu kibicujemy. Jeżeli jednak ktoś zostaje w Polsce, ponieważ zaproponowano mu dwa razy większe pieniądze niż u nas, to też trudno mu się dziwić. Rynek jest brutalny pod tym względem, ale nie możemy obrażać się na rzeczywistość. My musimy umieć liczyć pieniądze i chcemy gospodarować nimi w sposób odpowiedzialny, aby nie dołączyć do tych polskich klubów, które po sukcesie zaliczyły spektakularny upadek. Chciałbym tylko, aby ci zawodnicy wprost mówili, że zmienili barwy z uwagi na określoną kwotę zapisaną w kontrakcie. Niech powiedzą, że się ożenili, czy że budują dom, i dlatego skorzystali z lepszej oferty. Byłoby uczciwe nie udawać, że ktoś idzie się rozwijać do klubu z ościennego miasta. Nie obrażamy się, że zawodnik chce po prostu więcej zarobić.
Wróćmy jeszcze do trójki chłopaków, którzy próbują swoich sił na Słowacji i w Czechach. Kamil Wałęga zakotwiczył w Liptowskim Mikulaszu, ale Dominik Paś i Jan Sołtys wciąż walczą o miejsca w nowych klubach. Gdyby jednak nie udało im się osiągnąć celu, to czy mogą jeszcze do nas wrócić? Wszak Leszek Laszkiewicz wprost powiedział, że nasza kadra jest już zamknięta.
Nie zamykamy drzwi przed nikim, ale każdą sytuację będziemy rozpatrywać indywidualnie. Niczego nie przesądzamy... ani w jedną, ani w drugą stronę. Powiem jedynie, iż wspomniani zawodnicy mogą liczyć na to, że "w razie czego" podejmiemy z nimi określone rozmowy.
Nie możemy też nie podjąć tematu odejścia Marka Hovorki i Zacka Phillipsa. Przyzna pan, że nie wygląda to dobrze, jeśli mistrza Polski opuszczają liderzy punktacji kanadyjskiej. Warto byłoby wyjaśnić tę kwestię.
Jeśli chodzi o Marka Hovorkę, to faktem jest, że chciał on pozostać w Jastrzębiu. Natomiast decyzję o zakończeniu współpracy podjęliśmy w efekcie rozmów zarządu i trenera z zawodnikiem. Nie chciałbym jednak rozwijać tego tematu.
Zatem zapytam wprost - czy chodziło o to, co dostrzegali niektórzy kibice, czyli - ujmę to dyplomatycznie - zbyt daleko posuniętą "grę solo" na lodzie i poza nim?
Potwierdzę, że chodziło o pewną niezgodność charakterów z resztą szatni. Natomiast pod kątem sportowym nie byliśmy do końca zadowoleni z osiągnięć Marka w fazie play-off. Nie był to jednak jedyny i główny powód. Odejście Hovorki wynikało z tej pierwszej problematyki.
A dlaczego odszedł Zack Philips?
Phillips w ogóle nie był zainteresowany podjęciem rozmów o dalszej współpracy z naszym klubem. Jeszcze w trakcie finałów dochodziły do nas informacje, iż nawiązał kontakty z Unią Oświęcim, która wcześniej zakończyła sezon. Ciąg dalszy wszyscy znamy.
Zajmijmy się teraz najbliższą przyszłością. Jak wiadomo, wejść na szczyt jest trudno, ale utrzymać się na nim - jeszcze ciężej. Dlatego nie poruszę kwestii celu maksimum na kolejny sezon, bo ten jest znany. Po prostu - JKH GKS chce powtórzyć sukces. Zapytam o cel minimum, po którym pan prezes stwierdzi, że sezon był udany.
Poprzednie rozgrywki były wyjątkowe. Powtórzenie tamtych sukcesów nie jest niemożliwe, ale na pewno byłoby niezmiernie trudne. W zbliżających się zmaganiach obowiązywać będzie zasada "bij mistrza", a w takich okolicznościach wywalczenie jakiegokolwiek trofeum lub awans do finału byłyby wielkim osiągnięciem. Chciałbym, aby kibice pamiętali, iż - po pierwsze - pieniądze nie grają, ale zawodnicy grają za pieniądze, a po drugie - że nasz klub obok drużyny seniorów utrzymuje także zespoły dzieci i młodzieży, prowadzi szkolenie oraz zatrudnia trenerów. Były w historii ekstraligi hokeja na lodzie takie sytuacje, gdy mistrz nie przystępował do kolejnych rozgrywek. Tymczasem my, za sprawą wysiłku zarządu klubu, zachowujemy płynność finansową oraz ciągłość działania. Nie mamy zamiaru "pompować balonika", ale chcemy grać o najwyższe cele, ponieważ tak nam każe ambicja. Podsumowując - z wielkim zadowoleniem przyjmiemy zdobycie jednego z pucharów lub awans do finału Polskiej Hokej Ligi. Należy jednak pamiętać że to jest sport, a życie pisze różne scenariusze.
Tym bardziej, że rywale nie śpią.
Nasi konkurenci nie tylko nie śpią, ale bardzo mocno się zbroją. Dlatego właśnie mocno stąpamy po ziemi, ale zarazem mamy swoje cele i marzenia. Tych ostatni nikt nam nie może zabronić. Trzeba jednak pamiętać, że sezon jest długi, a my nie możemy przewidzieć skali transferów, jakie nasi rywale przeprowadzą za kilka miesięcy.
Czyli spodziewa się pan kolejnych prezentów pod choinkę dla trenerów w innych klubach?
Nie możemy tego wykluczyć.
Przejdźmy teraz do kwestii pandemii koronawirusa, która daje się nam we znaki od dwóch sezonów. Czy JKH GKS Jastrzębie jest gotowy na różne scenariusze?
Przede wszystkim na razie nie wiemy, czy w ogóle dojdzie do tzw. czwartej fali. Ponadto nasze działania muszą być uzależnione od decyzji władz państwowych. Przypomnę jednak, iż zawsze reagowaliśmy błyskawicznie. Przed rokiem po pojawieniu się pierwszych zakażeń w drużynie podjęliśmy natychmiastowe działania. Teraz w związku z udziałem w rozgrywkach Ligi Mistrzów będą nas obowiązywać także zarządzenia władz innych krajów. Dodam, iż znaczna część naszej kadry jest zaszczepiona i posiada odpowiednie certyfikaty. Nie ma zatem ryzyka ewentualnego zdziesiątkowania naszego zespołu z tego powodu. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Na koniec dwie ostatnie kwestie. Najpierw chciałbym zadać panu sakramentalne pytanie o Jastrzębską Spółkę Węglową. Czy wobec zmian personalnych w zarządzie głównego sponsora klubu kibice hokeja mają powody do obaw?
Jako JKH GKS Jastrzębie funkcjonujemy głównie za sprawą wsparcia JSW, jej pracowników oraz firm z nią związanych. Za bardzo istotny filar należy uznać także Miasto Jastrzębie-Zdrój, jednak oczywistym jest, że bez Spółki nie byłoby u nas sportu - w tym hokeja - na tak wysokim, mistrzowskim poziomie. Wyrażam przekonanie, iż Jastrzębska Spółka Węglowa była, jest i będzie dobrym mecenasem sportu. Myślę, że kibice mogą spać spokojnie.
I ostatnia sprawa - w 2021 roku mamy w klubie ważny jubileusz. To już piętnaście lat prezesury Kazimierza Szynala. W tym czasie w innych klubach zmieniali się nie tylko prezesi, ale i same kluby upadały i odradzały się na nowo. Czy taka stabilizacja to klucz do sukcesu?
Na pewno stabilizacja okazała się kluczem do sytuacji, w której jastrzębski hokej funkcjonuje na co najmniej przyzwoitym poziomie, a zarazem szkoli młodzież z naszego miasta i okolic. Bądźmy szczerzy - nasza dyscyplina nie jest uważana za najważniejszą w mieście. Fakt, że przy określonym budżecie osiągamy tak znaczące wyniki jest sukcesem całego zarządu JKH GKS Jastrzębie.
Jak pan wspomina początki kadencji w połowie poprzedniej dekady?
Były to czasy pierwszoligowe, tuż po powstaniu nowego Lodowiska Jastor. Największym przedsięwzięciem w tamtym czasie okazała się organizacja turnieju z udziałem drugich drużyn Dynama Moskwa i HC Vitkovice oraz kanadyjskiej ekipy Sudbury Wolves. Wspominam też nieudaną walkę o awans do ekstraligi z Polonią Bytom. W końcu jednak wygraliśmy rozgrywki zaplecza elity, zarazem odnosząc komplet zwycięstw. To były czasy budowy podstaw klubu, gdy zastanawialiśmy się nie nad tym, jak dorównać największym ekipom w Polsce, ale nad skompletowaniem zespołu. Oczywistym jest, że nikt nie śmiał nawet marzyć o mistrzostwie.
Czego zatem można panu życzyć na te kolejne piętnaście lat?
Następcy, który zapewni dalszą stabilność finansową klubu. Wolałbym jednak nie odnosić się do tak odległej perspektywy czasowej. Na ten rozpoczynający się sezon życzmy sobie zdrowia, rozgrywek rozpoczętych i zakończonych według planu oraz sukcesu JKH GKS Jastrzębie. Powtórzę, iż marzymy o powtórce z minionego sezonu, ale będzie to wręcz nieprawdopodobne. Marzenia są jednak po to, aby... je mieć!
Rozm. mg - wywiad przeprowadzony dla JasNetu