Znamy już pierwsze wyniki badań stanu zdrowia Marisa Jassa, który opuścił taflę Stadionu Zimowego w Sosnowcu na noszach. Łotewski obrońca w wyniku pechowego kontaktu z rywalem doznał złamania kości strzałkowej. Skali dramatu dopełnia fakt, że niedzielne spotkanie było setnym ekstraligowym meczem Marisa w barwach JKH GKS Jastrzębie...
Maris Jass nie bez przyczyny nazywany jest skałą z Dyneburga. Można być pewnym, że jeśli Łotysz z grymasem na twarzy zjeżdża z tafli, to w podobnej sytuacji wielu innych zawodników byłoby już w drodze do szpitala. Tymczasem w pojedynku Zagłębia Sosnowiec z JKH GKS Jastrzębie Jass dosłownie zwijał się z bólu i nie był w stanie samodzielnie odwrócić się na plecy. Ostatecznie został przy pomocy kolegów z drużyny zwieziony z lodu na noszach.
Po stosownych do sytuacji badaniach okazało się, że Maris Jass doznał złamania kości strzałkowej. Oznacza to, że naszego zawodnika nie tylko nie zobaczymy w dwumeczu przeciw norweskiemu Frisk Asker, ale także w kolejnych starciach. Realistycznie licząc, Jassa czeka od sześciu do ośmiu tygodni przerwy.
Marisowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. Możemy być pewni, że twardziel z Łotwy zawita ponownie na lód tak szybko, jak tylko pozwoli mu na to skuteczna rehabilitacja.