Historia lubi się powtarzać. Hokeiści JKH GKS awansowali do finału Pucharu Polski w niemal identyczny sposób jak pięć lat temu. Podobnie jak w 2018 roku o wygranej przesądziły lepiej wykonywane rzuty karne. Nasi hokeiści egzekwowali je niemal bezbłędnie. Świetne zawody rozegrał Maciej Miarka, który został wybrany najlepszym graczem JKH. Jakub Lacković z kolei obronił decydujący najazd rywala.
Z przebiegu całego spotkania pierwsza tercja była najbardziej wyrównana. Drużyny skupiły się na czujnej grze w obronie. Jastrzębskie szyki obronne nieco poluzowały się w 7. minucie rywalizacji, kiedy katowiczanie przeprowadzili kontrę dwa na jeden. W 9. minucie nasi zawodnicy stworzyli najlepszą sytuację do objęcia prowadzenia. Dominik Jarosz zmienił tor lotu krążka po strzale Jakuba Izackiego, jednak John Murray nie dał się zaskoczyć. W 11. minucie sędziowie na dwie minuty z gry wykluczyli Jakuba Wanackiego. Gra w przewadze zamiast przynieść prowadzenie omal nie skończyła się utratą bramki. Szczęście dopisało naszej drużynie także w 14. minucie. Krążek przypadkowo odbity od Dominika Jarosza trafił w słupek bramki Macieja Miarki. Niestety nie udało się zejść na przerwę remisując. W ostatniej minucie los uśmiechnął się do hokeistów mistrza Polski. Kilka prostych błędów popełnionych w krótkim czasie przez naszych graczy przełożyło się na premierowe trafienie przeciwnika.
Po przerwie na lodzie zarysował się wyraźna przewaga rywala. Katowiczanie częściej byli w posiadaniu krążka, zamykali nas w tercji obronnej i oddawali więcej strzałów. Wypracowali kilka dogodnych okazji do podwyższenie prowadzenia. Nasi hokeiści starali się blokować strzały, a kiedy im się to nie udawało to na posterunku był Maciej Miarka. Grający z poświęceniem jastrzębianie ostatecznie wytrzymali 20 minutowy napór rywala.
Trzecia tercja rozpoczęła się od bramki wyrównującej Dominika Pasia, którego po mistrzowsku obsłużył Marcin Kolusz. Od tego momentu gra naszej drużyny zaczęła nabierać rumieńców. "Gang" Kalabera przeszedł do ataku i zaczął nadawać ton grze. Hokeiści JKH GKS lepiej prezentowali się na tle rywala, który jakby opadł z sił. Szala wygranej zaczęła się przechylać na naszą stronę. Kilka okazji mogło przynieść powodzenie naszej drużynie. Tym razem katowiczanie musieli przetrwać jastrzębskie natarcie i drżeć o końcowy wynik, który w regulaminowym czasie nie uległ zmianie. Dodatkowe pięć minut również nic nie zmieniło.
W konkursie rzutów karnych błysnęli jastrzębianie. Tak świetnej skuteczność nie pamiętają najstarsi kibice JKH. Na cztery próby trzy zostały wykorzystane. Decydujące trafienie zadał Jakub Izacky. Przed trzecią serią karnych w naszej bramce pojawił się Jakub Lacković, który wytrzymał próbę nerwów z Grzegorzem Pasiutem i Hampusem Olssonem.
Zwycięstwo jastrzębian nad mistrzem Polski, liderem ligowej tabeli oraz finalistą Pucharu Kontynentalnego należy traktować jak niespodziankę. Mało kto stawiał na takie rozstrzygnięcie. Turniej jednak rządzi się swoimi prawami. W piątek poznamy drugiego finalistę, a w sobotę o godz. 17:30 zagramy piąty finał o piąty Puchar Polski w historii.
28 grudnia 2023, Krynica-Zdrój, 18:30
GKS Katowice - JKH GKS Jastrzębie 1:2 k. (1:0, 0:0, 0:1, d. 0:0, k. 2:3) [SKRÓT]
1:0 Sokay - Iisakka 19:17
1:1 Paś - Kolusz - Kostek 42:36
1:2 Izacky 65:00, decydujący rzut karny
JKH GKS Jastrzębie: Miarka (Lacković rzuty karne) - Kostek, Wajda, Urbanowicz, Paś, Kolusz - Górny, Hamilton, Izacky, Jarosz, Spirko - Viinikainen, Bagin, Kiełbicki, Starzyński, Rajamaki - Martiska, Zając, Pelaczyk, Arrak, Ł. Nalewajka.
Strzały: 34 - 29 / Kary: 2 min - 2 min / Widzów: 2 250.
Sędziowali: Michał Baca, Bartosz Kaczmarek (główni) oraz Michał Żak, Andrzej Nenko (liniowi).