Niestety, w trzecim spotkaniu półfinałowej rywalizacji górą GKS Katowice. W czwartkowy wieczór obrońcy tytułu po kolejnym bardzo wyrównanym derbowym boju zdobyli Jastor i tym samym po raz pierwszy wyszli na prowadzenie w walce o finał. Podopieczni Roberta Kalabera oddali na bramkę więcej strzałów niż rywale, ale optyczna przewaga nie przełożyła się na wynik głównie za sprawą świetnie broniącego Johna Murray'a. Honorowe trafienie dla JKH GKS zapisał na swoje konto świeżo upieczony tata, Emil Bagin. No nic, gramy dalej. W piątek o godz. 18:00 na Jastorze mecz numer cztery. Hej, hej Jastrzębie!
Powiedzieć, że rezultat 1:4 nie odzwierciedlał wydarzeń na tafli Jastora, to nic nie powiedzieć. Wydaje się, iż konkurenci odnieśli na Jastorze przekonujące zwycięstwo, a tymczasem byliśmy świadkami widowiska, które mogło zakończyć się... każdym wynikiem. Trzybramkowa wygrana podopiecznych Jacka Płachty to rezultat naszego „postawienia wszystkiego na jedną kartę w końcówce” i warto o tym pamiętać przed oceną pojedynku.
W pierwszej odsłonie obie ekipy nie szczędziły sobie ciosów, ale padł tylko jeden gol, będący efektem pierwszej kary w tym spotkaniu. Gdy na ławce siedział Dominik Paś, nasza defensywa pozwoliła na zbyt dużo Samowi Marklundowi. Ten „zatańczył” z gumą przed Jakubem Lackoviciem, a następnie odegrał do tyłu, do Bena Sokay'a, który wykonał wyrok. W 27. minucie „Pasiu” mógł „odkupić winę”, ale nie zdołał pocelować w odsłonięty róg Murray'a i trafił w katowickiego bramkarza. To zemściło się w 30. minucie, gdy po wygranym buliku i zamieszaniu pod bramką Lackovicia gumę po serii rykoszetów wbił Hampus Olsson.
W drugiej części drugiej tercji i na początku trzeciej podopieczni Roberta Kalabera nie wykorzystali trzech kolejnych przewag, co w starciu z tak mocną ekipą, jak Katowice, okazało się kluczowe dla losów meczu. W efekcie na kontaktowe trafienie czekaliśmy aż do 54. minuty. Wtedy to po akcji w tercji rywala i... kolejnej serii rykoszetów gumę z bliska do siatki wbił Emil Bagin (przy „pomocy” jednego z rywali), dając nam nadzieję na pozostanie w grze. Jastrzębianie rzucili się na rywala, jednak zamiast wyrównania otrzymaliśmy „gong” w postaci kapitalnej kontry bohaterów pierwszego gola, Marklunda i Sokay'a. Nie mając już nic do stracenia trener Kalaber zdjął Lackovicia z tafli na ponad trzy minuty przed syreną, ale Murray w żaden sposób nie dawał się pokonać. Listę strzelców podpisał natomiast w ostatniej sekundzie „do pustaka” Olsson.
W piątek o godz. 18:00 na Jastorze zobaczymy mecz numer cztery. Przed naszym zespołem ciężkie (ale „do zrealizowania”) zadanie wyrównania stanu rywalizacji. W przypadku wygranej walka o finał na pewno wróci na Jastor na szósty mecz.
21 marca 2024, Jastrzębie-Zdrój, 18:00
JKH GKS Jastrzębie - GKS Katowice 1:4 (0:1, 0:1, 1:2)
0:1 Sokay - Marklund - Fraszko 16:39
0:2 Olsson - Delmas - Sokay 29:33
1:2 Viinikainen - Rajamaki - Starzyński 53:53
1:3 Sokay - Marklund - Olsson 55:30
1:4 Iisakka - Wanacki 59:59
JKH GKS Jastrzębie: Lacković - MacEachern, Wajda, Urbanowicz, Paś, Rajamaki - Viinikainen, Bagin, Spirko, Jarosz, Izacky - Górny, Martiska, Kolusz, Starzyński, Kiełbicki - Hamilton, Kameneu, Zając, Arrak, Ford.
Strzały: 34 - 24 / Kary: 6 min - 6 min / Widzów: 1 350
Sędziowali: Michał Baca, Wojciech Wrycza (główni) oraz Wojciech Moszczyński, Maciej Byczkowski (liniowi).
W rywalizacji do czterech zwycięstw - JKH GKS vs GKS Katowice 1-2.