Niestety, w piątkowy wieczór nie udało się naszej drużynie wrócić na zwycięską ścieżkę, choć po zdobyciu gola na 4:4 chyba wszyscy uwierzyliśmy w możliwość pokonania świeżo upieczonych finalistów Pucharu Kontynentalnego. Mimo kapitalnej pogoni ze stanu 1:4 JKH GKS Jastrzębie przegrał z GKS Katowice 4:6 i tym samym podopieczni Jacka Płachty po raz drugi w tym sezonie zdobyli Jastor. Mimo to pozostaliśmy wiceliderami Tauron Hokej Ligi, a to za sprawą niespodziewanej porażki Unii Oświęcim w Toruniu.
Pierwsza tercja piątkowych derbów nie zwiastowała emocji, jakie towarzyszyły dwóm pozostałym partiom. Obie ekipy poszły wprawdzie ''na wymianę ciosów'', ale jedynym efektem był rzut karny z 6. minuty, który na otwarcie wyniku zamienił faulowany wcześniej przez Nikiego Blomberga Marcus Kallionkieli. Tuż przed przerwą jastrzębianie mogli wprawdzie doprowadzić do remisu, jednak Hannu Kuru nie zdołał w dogodnej sytuacji pokonać Johna Murray'a.
Świadkami prawdziwie derbowych emocji byliśmy w drugiej odsłonie, w której padło aż sześć goli. Zaczęło się od dość kontrowersyjnej kary dla Łukasza Nalewajki, który wpadł na przebywającego kilka metrów od swojej bramki ''Murarza'' i został za to zesłany na ławkę kar. Katowiczanie wykorzystali tę przewagę na kilkanaście sekund przed powrotem naszego napastnika na taflę, gdy po strzale spod niebieskiej Aleksiego Varttinena Ben Sokay wtrącił swoje ''trzy grosze'' do interwencji Vilho Heikkinena, podwyższając prowadzenie gości.
W 27. minucie na tafli zakotłowało się od emocji, gdy najpierw Błażej Chodor natarł na Teemu Pulkkinena, a następnie ''karę'' za zaatakowanie fińskiego kolegi zdecydował się ''wymierzyć'' Taneli Ronkainen. Sędziowie po długich naradach odesłali obu na ławkę kar, przy czym opatrywanego przez sztab medyczny Chodora zastąpił kolega z zespołu. Ta dodatkowa adrenalina wyraźnie zaogniła spotkanie. Podopieczni Roberta Kalabera rzucili się do odrabiania strat - najpierw kapitalne okazje mieli Martin Kasperlik i Roman Rac, aż w końcu w 30. minucie podczas kary dla Mateusza Michalskiego przypomnieli o sobie Ronkainen i Pulkkinen - pierwszy wyłożył gumę drugiemu na wolne pole, a ten zza bulika pocelował ''z pierwszej''.
Niestety, radość trwała tylko kilkadziesiąt sekund, po których katowiczanie ukłuli dwukrotnie i w obu przypadkach bohaterem był Christian Mroczkowski. Przy golu na 1:3 popisał się on kapitalną kiwką, która zwiodła naszych defensorów, zaś rezultat 1:4 to efekt jego znakomitego podania zza bramki, co wykorzystał Ben Sokay. Reakcją Vilho Heikkinena było opuszczenie tafli na rzecz Macieja Miarki i zapewne ''ze świecą'' trzeba byłoby szukać na Jastorze optymistów.
Tych na szczęście nie brakowało na lodzie - już w 34. minucie po bombie Emila Bagina z dystansu Roman Rac uderzył dobitką w odsłoniętą część katowickiej bramki, a nieco ponad sto sekund później podczas kolejnej kary dla gości Mark Kaleinikovas zyskał nieco wolnego pola na lewym skrzydle, wykańczając ładną wymianę podań golem ''na kontakt''. Jeszcze przed drugą przerwą powinno być ''po równo'', jednak Szymonowi Kiełbickiemu zabrakło nieco ''zimnej krwi'' w sytuacji sam na sam z Murray'em.
Podopieczni Jacka Płachty odwlekli tę ''karę'' jednak tylko do 44. minuty - wówczas to po wygranym przez Łukasza Nalewajkę buliku i strzale Michała Zająca gumę dobił Radosław Nalewajka, po czym utonął w ramionach kolegów. 4:4! Powiedzieć, że ta sytuacja dodała skrzydeł jastrzębianom, to nic nie powiedzieć. Gospodarze rozpoczęli bowiem regularne oblężenie bramki Katowic, ale... limit szczęścia wyczerpał się. ''Murarz'' - zgodnie ze swoim przydomkiem - zablokował swoje ''królestwo'', a coraz większe nerwy nie sprzyjały wykorzystywaniu dogodnych okazji. Szczytem była interwencja Murray'a z 54. minuty podczas kary dla Mateusza Bepierszcza, gdy katowicki golkiper chwycił uderzenie Hannu Kuru...
To zemściło się chwilę potem - Bepierszcz zakończył bowiem karę, wpadł na taflę i ruszył wraz z Bartoszem Fraszko za gumą wyłożoną przez Grzegorza Pasiuta. Kontra okazała się zabójcza, a pierwszy z wymienionych przeciął strzał drugiego i zmylił tym interweniującego Miarkę. Na finiszu liczyliśmy jeszcze na walkę o remis, ale kara dla Kiełbickiego w istocie pozbawiła nas nadziei na punkty. W tej sytuacji trafienie Fraszki na 4:6 było już tylko konsekwencją przebiegu wydarzeń.
No cóż, gramy dalej! Na pewno wiele mamy do poprawy po tym meczu, ale jednocześnie cieszyć nas musi ''jastrzębski charakter'', który pozwolił na pogoń za wynikiem 1:4. W niedzielę czeka nas kolejny ciężki mecz w Tychach, a następnie - w końcu - będziemy mieli możliwość paru dni na zebranie myśli przed piątkowym pojedynkiem z Energą Toruń.
22 listopada 2024, Jastrzębie-Zdrój, 18:00
JKH GKS Jastrzębie - GKS Katowice 4:6 (0:1, 3:3, 1:2)
0:1 Kallionkieli 05:08 (karny)
0:2 Sokay - Varttinen - Mroczkowski 24:12 5/4
1:2 Pulkkinen - Ronkainen 29:14 5/4
1:3 Mroczkowski - Varttinen 30:23
1:4 Sokay - Mroczkowski 32:29
2:4 Rac - Bagin - Kasperlik 33:18
3:4 Kaleinikovas - Ronkainen - Kuru 35:57 5/4
4:4 R. Nalewajka - Zając - Ł. Nalewajka 43:16
4:5 Bepierszcz - Fraszko - Pasiut 54:21
4:6 Fraszko - Pasiut - Wronka 59:55
JKH GKS Jastrzębie: Heikkinen (od 32:29 Miarka) - Ronkainen, Makela, Kaleinikovas, Kuru, Pulkkinen - Żurek, Bagin, Kasperlik, Rac, Ślusarczyk - Kunst, Blomberg, Urbanowicz, Kiełbicki, Zając - Górny, Hanzel, Sołtys, Ł. Nalewajka, R. Nalewajka.