Po raz pierwszy w jastrzębsko-katowickiej rywalizacji w tym sezonie górą gospodarze. W piątkowy wieczór w Satelicie Spodka po ciekawym derbowym widowisku JKH GKS przegrał z wicemistrzem Polski po dogrywce 2:3 (1:1, 1:1, 0:0, 0:1), ale za swoją postawę bynajmniej nie musi się wstydzić. Wymiana ciosów mogła się podobać i - mimo porażki - napawa pewnym optymizmem przed finałami Pucharu Polski w Krynicy. Cieszyć musi także... reprezentacyjna chwilami forma Macieja Miarki. A my już teraz zapraszamy na niedzielę na mecz z GKS Tychy na Jastorze - ostatni u nas w 2024 roku!
Derby w Satelicie Spodka rozpoczęły się dla podopiecznych Roberta Kalabera we wręcz wymarzony sposób - już podczas pierwszej kary dla gospodarzy w 59. sekundzie zawodów po świetnym dograniu Emila Bagina z samego centrum tercji Katowic gumę do siatki strzeżonej przez Michała Kielera wbił Maciej Urbanowicz. Goście ''poczuli krew'' i mogli podwyższyć prowadzenie, ale niestety skuteczność w pierwszym kwadransie nie była naszą dobrą stroną. To zemściło się w 10. minucie, gdy w okolicy lewego bulika Patryk Wronka znalazł sobie dosłownie odrobinę wolnego miejsca i huknął przy ''długim słupku'' zasłoniętego Miarki. Na finiszu premierowej partii więcej z gry mieli ubrani niczym Mikołaje podopieczni Jacka Płachty, ale nasz młody golkiper nie dał się pokonać.
Kto spośród kibiców spóźnił się dwie minuty na drugą tercję, ten... nie obejrzał dwóch kolejnych trafień. Obie ekipy dały sobie bowiem - mówiąc gwarą - ''po szlagu'' i z 1:1 błyskawicznie zrobiło się 2:2. W 64. sekundzie po przerwie katowiczanie wyszli na prowadzenie za sprawą Pontusa Englunda, którego kapitalnym podaniem zza naszej bramki obsłużył Grzegorz Pasiut. Dodajmy, że lider gospodarzy wywalczył gumę w tym właśnie miejscu za sprawą naszego błędu przy wyprowadzaniu krążka - takich sytuacji Pasiut niestety nie wybacza. Na szczęście radość rywali trwała tylko półtora minuty, po których wicemistrzowie popełnili błąd w tercji ataku, co ekipa Kalabera wykorzystała kapitalną kontrą - ''wiatru'' narobił najpierw Szymon Kiełbicki, a następnie Teemu Pulkkinen znalazł jakimś sposobem lukę w systemie obronnym Kielera.
I na tym w zasadzie moglibyśmy zakończyć relację z pierwszych sześćdziesięciu minut. Nie dlatego, że poziom gry ''siadł'', ale obie drużyny zaczęły grać znacznie uważniej i w efekcie aż do ostatniej syreny trzeciej partii wynik nie uległ zmianie. Okazji rzecz jasna nie brakowało (w tym również w przewagach), ale nominalni ''drudzy'' bramkarze obu zespołów grali na naprawdę niezłym poziomie. Bodaj najlepszą okazję do rozstrzygnięcia zawodów miał Grzegorz Pasiut w 56. minucie, ale przegrał sytuację sam na sam z Miarką, który - co trzeba przyznać - uratował nam wówczas dogrywkę.
Doliczony czas gry - jak zresztą zwykle - przypominał hokejowe szachy, choć rzecz jasna obie ekipy wyraźnie nie miały ochoty na rozstrzyganie derbów w karnych. W końcu w 63. minucie popełniliśmy błąd, źle oceniając zamiary Bartosza Fraszko, który postanowił uderzyć z bardzo ostrego kąta i zaskoczył tym spodziewających się centry jastrzębian. Tym samym dwa punkty pozostały w Satelicie, a nam w udziale przypadło jedno ''oczko''.
Aktualnie w czołówce tabeli panuje spory ścisk, bowiem między drugim i czwartym miejscem mamy tylko cztery punkty różnicy. Ponadto coraz bliżej najlepszego kwartetu jest rewelacyjna Energa Toruń, która w piątej zdobyła obiekt Unii Oświęcim.
W niedzielę JKH GKS Jastrzębie podejmie na Jastorze lidera z Tychów. Zapraszamy na godz. 17:00 na ten ostatni w 2024 roku mecz na naszej tafli!
20 grudnia 2024, Katowice, 18:30
GKS Katowice - JKH GKS Jastrzębie 3:2 d. (1:1, 1:1, 0:0, d. 1:0)
0:1 Urbanowicz - Bagin - Rac 00:59, 5/4
1:1 Wronka - Fraszko - Runesson 09:39
2:1 Englund - Pasiut 21:04
2:2 Pulkkinen - Kiełbicki - Kuru 21:44
3:2 Fraszko - Varttinen - Anderson 62:32
JKH GKS Jastrzębie: Miarka - Ronkainen, Makela, Ślusarczyk, Kuru, Pulkkinen - Żurek, Bagin, Zając, Rac, Petras - Kunst, Hanzel, Urbanowicz, Kiełbicki, R. Nalewajka - Górny, Blomberg, Ł. Nalewajka, Szczerba.
Strzały: 36 - 22 / Kary: 8 min - 8 min / Widzów: 1 435
Sędziowali: Paweł Kosiłdo, Uldis Bušs (główni) oraz Dariusz Pobożniak, Renārs Davidonis (liniowi).