W 19. minucie piątkowego meczu w Toruniu wszyscy zamarliśmy, obserwując mrożące krew w żyłach wydarzenia z udziałem Dmitrija Załamaja... Ostatecznie po wypadku wysoki obrońca trafił do toruńskiego szpitala, a następnie wraz z drużyną wrócił do Jastrzębia. ''Dima doznał złamania awulsyjnego (tzw. stresowego) kłykci potylicznych i elementów kręgów kręgosłupa szyjnego'' - informuje nasz fizjoterapeuta Adam Mielczarek. Oznacza to, że przez kolejne sześć tygodni Załamaj nie będzie rozstawał się ze specjalistycznym kołnierzem... ''Dima'', życzymy Ci szybkiego powrotu do zdrowia i na lód!
W tejże 19. minucie w wyniku nieszczęśliwego splotu okoliczności Dmitry Załamaj z pełnym impetem uderzył głową w środkową część bandy, a następnie padł bez ruchu na lód. Pomocy udzielali mu zarówno przedstawiciele naszego sztabu medycznego, jak i Energi Toruń. Po kilkunastu minutach obrońca JKH GKS Jastrzębie został zwieziony z lodu na noszach i trafił do miejscowego szpitala, gdzie założono mu kołnierz. Stan zdrowia ''Dimy'' był jednak na tyle stabilny, że mógł on wraz z kolegami wrócić do Jastrzębia-Zdroju.
Tymczasem poznaliśmy pełną informację odnośnie rezultatów tego wypadku. ''Dima doznał urazu wyprostnego kręgosłupa. Podczas upadku na bandę w wyniku zadziałania dużej siły doznał złamania awulsyjnego (tzw. stresowego) kłykci potylicznych oraz elementów kręgów kręgosłupa szyjnego'' - mówi nam Adam Mielczarek (''Fizjolab''). ''Obecnie leczenie polega na stabilizacji kręgosłupa szyjnego za pomocą kołnierza do sześciu tygodni. Dima jest silny i w pełni zmobilizowany do szybszego powrotu do zdrowia i pomocy naszemu klubowi w dalszej walce'' - zapewnia Mielczarek.
Oczywiście o powrót na taflę w tym sezonie będzie trudno, ale jesteśmy dobrej myśli, iż play-offy dla JKH GKS Jastrzębie potrwają na tyle długo, aby Dmitry Załamaj zdołał jeszcze rzeczywiście pomóc kolegom w walce o medale!
