W drugim spotkaniu półfinału fazy play-off hokeiści JKH GKS Jastrzębie ponownie musieli na wyjeździe uznać wyższość GKS Tychy, a to oznacza, że rywale prowadzą w walce o finał już 2-0. Niemniej, w poniedziałkowy wieczór obejrzeliśmy naprawdę dobre, wyrównane i... ''elektryczne'' zawody, które zwiastują nam jeszcze sporo emocji w tym derbowym duecie. Teraz bój o awans przenosi się na Jastor, gdzie widzimy się w czwartek i w piątek. Gramy dalej!
Poniedziałkowe starcie na Stadionie Zimowym rozpoczęło się dla nas bardzo nieciekawie, bowiem już w 4. minucie Vilho Heikkinen musiał wyciągać gumę z siatki. Stało się tak za sprawą akcji Alana Łyszczarczyka, który ruszył prawym skrzydłem i - wykorzystując swoją szybkość - zostawił w tyle naszych defensorów i wymanewrował bramkarza. Na szczęście na wyrównanie nie musieliśmy długo czekać i w 13. minucie po strzale z dystansu Emila Bagina guma - via łyżwy Romana Raca - trafiła do tyskiej bramki. Sędziowie po analizie wideo uznali trafienie i... naprawdę trudno dziwić się miejscowym krytykom tej decyzji, ponieważ nasz słowacki napastnik ewidentnie nie ''strzelił'' gola nogą.
W drugiej partii nie oglądaliśmy bramek, ale to nie znaczy, że z lodu wiało nudą. Wręcz przeciwnie - tylu ''zapasów'' w tak krótkim czasie nie oglądaliśmy już dawno. Najpierw w 26. minucie ''za łby'' za tyską bramką wzięło się co najmniej dziesięciu graczy, choć ostatecznie na ławkę kar powędrowało sześciu. Cztery minuty później Aleksi Makela postanowił ukarać rywala za ostry faul na Teemu Pulkkinenie, zaś podczas trwającej chwilę potem przerwy Alan Łyszczarczyk trącił Vilho Heikkinena, na co natychmiast zareagował Emil Bagin. Rozpętała się kolejna ''bitwa'', a na ławce kar znów zrobiło się tłoczno. Kibice gospodarzy zareagowali grubymi wyzwiskami wobec naszej ekipy, ale być może przeglądając już po powrocie do domów powtórki z tamtych sytuacji ochłoną i zweryfikują swoje opinie. Ze stricte hokejowych wrażeń na uwagę zasługuje sytuacja z 34. minuty, gdy Filip Komorski znalazł się oko w oko z Vilho Heikkinenem, a Fin sobie tylko znanym sposobem wygrał ten pojedynek.
W trzeciej tercji emocje ''pięściarskie'' nieco opadły i mogliśmy skupić się na walce o krążek. Pierwszy kwadrans ostatniej partii to regularna wymiana ataków, przy czym wraz z upływem czasu zaczęła rysować się lekka przewaga mających nieco mniej ''w nogach'' miejscowych. Najlepszą sytuację zmarnował w 53. minucie Rasmus Heljanko, także przegrywając pojedynek z Heikkinenem. W końcu w 56. minucie szczęście uśmiechnęło się do tyszan, którzy odzyskali prowadzenie po ''bilardzie'' pod naszą bramką - najpierw bowiem strzelał Bartosz Ciura, a odbity od gąszczu nóg krążek trafił do Jere-Matiasa Alanena, którego uderzenie zdołało przemknąć przez ten ''las łyżew''. Na finiszu zawodów Robert Kalaber poprosił o czas i zdjął z lodu bramkarza, ale ten manewr - podobnie jak w poniedziałek - zakończył się decydującym trafieniem dla Tychów...
Po dwóch meczach w Tychach rywale są bliżej finału, ale do awansu potrzebują jeszcze dwóch zwycięstw. Nasz zespół w czwartek i w piątek postara się wrócić do gry. O ile niedzielny mecz nie był ''po naszej myśli'', o tyle poniedziałkowe derby mogą napawać umiarkowanym optymizmem.
10 marca 2025, Tychy, 18:00
GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie 3:1 (1:1, 0:0, 2:0)
1:0 Łyszczarczyk 03:45
1:1 Rac - Bagin - Żurek 12:10
2:1 Alanen - Ciura 55:06
3:1 Komorski - Heljanko 59:34
JKH GKS Jastrzębie: Heikkinen - Ronkainen, Makela, Szczerba, Kuru, Pulkkinen - Żurek, Bagin, Kaleinikovas, Rac, Petras - Kunst, Górny, Urbanowicz, Kiełbicki, Ślusarczyk - Hanzel, Zając, R. Nalewajka, Ł. Nalewajka, Kamiński.
W rywalizacji do czterech zwycięstw: JKH GKS - Tychy 0-2.
Kolejny mecz w czwartek, 13 marca o godz. 18:00 na Jastorze.