A JE TO! Mamy upragnioną powtórkę z cudownego czwartku! W piątkowy wieczór hokeiści JKH GKS Jastrzębie pokonali na Jastorze po meczu walki ekipę GKS Tychy 4:2 (2:0, 1:2, 1:0), a to oznacza wyrównanie stanu rywalizacji o finał i pewny powrót na naszą taflę na szóste spotkanie. To był horror, a koniec drugiej i początek trzeciej tercji z absolutnie kluczowym golem Martina Kasperlika w osłabieniu oraz interwencją Vilho Heikkinena przeciw dwóm rywalom na długo pozostaną w naszej pamięci! Co za emocje... HEJ, HEJ JASTRZĘBIE!
Piątkowy mecz numer cztery kapitalnie rozpoczął się dla naszego zespołu, który niesiony dopingiem trybun już w siódmej minucie prowadził 2:0. Jastrzębianie szybko wykorzystali przejętą od startu inicjatywę - najpierw w 4. minucie technicznym uderzeniem popisał się Teemu Pulkkinen, zaś dwieście sekund później po jego podaniu świetnie ustawiony przed bramką Hannu Kuru nie dał szans Tomaszowi Fucikowi. Niestety, w tym czasie zanotowaliśmy także stratę Samuela Petrasa, który musiał zjechać z tafli po starciu z Filipem Komorskim, którego sędziowie nie zakwalifikowali na jakąkolwiek karę. Do końca tercji obejrzeliśmy jeszcze kilka ciosów (w tym bokserskich) z obu stron, które jednak nie wpłynęły na wynik.
O ile początek premierowej odsłony był dla nas kapitalny, o tyle o starcie drugiej będziemy chcieli szybko zapomnieć. Niespełna czterdzieści sekund po gwizdku o swojej skuteczności przypomniał Magnus Heljanko, któremu nasza defensywa pozostawiła zdecydowanie zbyt dużo miejsca na prawym skrzydle. Dwie minuty później było już 2:2, kiedy to nieudane zagranie Emila Bagina wykorzystał Komorski, po czym podał do Heljanko, a ten po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Trener Robert Kalaber natychmiast poprosił o czas, aby uspokoić sytuację i ta decyzja na pewno przydała się naszej drużynie. Gospodarze zwarli szyki i przetrwali trudne chwile. Po 31. minucie nasi hokeiści zyskali szansę powrotu na prowadzenie, ale dość niemrawo rozegrali power-play. Tymczasem w 37. minucie na ławkę kar po wyraźnym faulu zjechać musiał Jakub Żurek i... wydawało się, że tyszanie w końcu nas dopadną. Tymczasem tu kapitalną robotę uczynił wspomniany na wstępie Kasperlik - sprinter z Karwiny przejął po błędzie przeciwnika gumę i pomknął na bramkę próbującego ratować sytuację Tomasza Fucika. Nic to jednak dla ''Kaspiego''! Czech minął bramkarza Tychów, trafił do siatki i to bez wątpienia był przełomowy moment zawodów.
Na początku trzeciej odsłony przeżyliśmy kolejną ciężką chwilę, gdy po nieudanym podaniu Bagina Alan Łyszczarczyk i Magnus Heljanko wyszli w dwóch na... samego Vilho Heikkinena. Fin jednak jakimś cudem uratował sytuację interwencją dnia, dzięki czemu pozostaliśmy na prowadzeniu. Ten moment bez dwóch zdań natchnął nasz zespół, który mimo szalonych ataków gości dość pewnie kontrolował grę w swojej tercji. W końcu w 59. minucie Pekka Tirkkonen zdjął z tafli Fucika, co niebawem wypadem wykorzystał niezastąpiony Kasperlik i ustalił wynik na 4:2. Ufff...
A zatem mamy to! Jest remis 2-2 i wszystko zaczyna się od początku. Walczymy jak równy z równym z najlepszą drużyną fazy zasadniczej i zdobywcą Pucharu Polski. Niewielu spośród ekspertów stawiało, że w tych derbach będzie co najmniej sześć spotkań. Tymczasem w poniedziałek jedziemy do Tychów, a w środę... WIDZIMY SIĘ NA JASTORZE!
14 marca 2025, Jastrzębie-Zdrój, 18:00
JKH GKS Jastrzębie - GKS Tychy 4:2 (2:0, 1:2, 1:0)
1:0 Pulkkinen - Kaleinikovas - Ronkainen 03:12
2:0 Kuru - Pulkkinen - Kaleinikovas 06:37
2:1 Heljanko - Allen - Łyszczarczyk 20:39
2:2 Heljanko - Komorski 22:42
3:2 Kasperlik 37:05 4/5
4:2 Kasperlik 58:59 5/6
JKH GKS Jastrzębie: Heikkinen - Ronkainen, Makela, Kaleinikovas, Kuru, Pulkkinen - Żurek, Bagin, Kasperlik, Rac, Kiełbicki - Blomberg, Górny, Urbanowicz, Petras, Ślusarczyk - Kunst, Zając, R. Nalewajka, Ł. Nalewajka, Kamiński.
W rywalizacji do czterech zwycięstw: JKH GKS - Tychy 2-2.
Kolejne spotkanie w poniedziałek 17 marca o godz. 18:00 w Tychach.
