Nieco ponad tydzień temu zarząd naszego klubu podjął decyzję o powierzeniu Rafałowi Bernackiemu funkcji pierwszego trenera JKH GKS Jastrzębie. Zapowiedzieliśmy wówczas długi wywiad z nowym szkoleniowcem naszego zespołu i w tym miejscu dotrzymujemy danego słowa. Dodajmy, że zdaniem wielu sympatyków jastrzębskiego hokeja w obecnej sytuacji nie ma odpowiedniejszej kandydatury na to stanowisko. Rafał Bernacki to gwarancja ciągłości myśli szkoleniowej - wszak przez dwanaście lat pełnił on rolę drugiego trenera naszej drużyny. Zapraszamy do lektury!
UWAGA! Uprzejmie prosimy zaprzyjaźnione Media wykorzystujące niniejszy autoryzowany wywiad w swoich publikacjach prasowych o wyraźne wskazanie źródła rozmowy - oficjalnej strony JKH GKS Jastrzębie (jkh.pl).
Na początek gratulacje panie trenerze - zarówno z uwagi na objęcie funkcji pierwszego szkoleniowca JKH GKS Jastrzębie, jak i za pańską decyzję. Zapewne nie była ona łatwa?
Rafał Bernacki - Dziękuję za gratulacje. Oczywistym jest, że decyzja była trudna. Nie jest wielką tajemnicą, iż przed naszym klubem niełatwy czas związany zarówno z kwestiami organizacyjnymi, jak i remontem lodowiska. Niezależnie od tego, w którą „stronę” ruszy proces przebudowy Jastora, czeka nas ogrom wyzwań. W tej sytuacji ze strony zarządu padła propozycja przejęcia schedy po Robercie Kalaberze. Zdawałem sobie sprawę z odpowiedzialności i dlatego musiałem nieco „przespać się” z podjęciem decyzji, ale ostatecznie postanowiłem przyjąć to wyzwanie.
Kiedy po raz pierwszy pojawiła się ta propozycja?
Prezesi oficjalnie przedstawili mi tę opcję po komunikacie dotyczącym odejścia Roberta Kalabera. Zostałem zaproszony na zebranie zarządu i wówczas poinformowano mnie, iż jestem brany pod uwagę jako kolejny pierwszy trener JKH GKS Jastrzębie. Faktem jest, że „ściany mają uszy” i liczyłem się z taką możliwością jako wieloletni asystent pierwszego szkoleniowca - najpierw Mojmira Trliczika, a potem przez całe jedenaście lat - Roberta Kalabera. Pogłoski są jednak pogłoskami, a oficjalna propozycja to zupełnie inna sytuacja.
Jaka była pierwsza pana reakcja wobec potwierdzenia się tych domysłów?
Na pewno trzeba było wziąć głęboki wdech i zmierzyć się z nową rzeczywistością. Dysponuję już sporym doświadczeniem szkoleniowym, ale czym innym jest odpowiedzialność pierwszego trenera, a czym innym - jego asystenta. Dodatkowo objęcie tej funkcji akurat w tym momencie wiąże się ze zmierzeniem się z nową rzeczywistością w naszym klubie, o której już mówiliśmy. Wszak obecnie mamy wiele niewiadomych. Na pewno zagramy w ekstralidze, a zarząd będzie umiejętnie „trzymał budżet”, ale zagadką pozostaje ostateczna kadra zespołu oraz ewentualna lokalizacja rozgrywania „domowych” spotkań. Dlatego też mój „zgryz” był jeszcze większy. Z drugiej jednak strony miałem świadomość, iż wobec otwierającej się szansy na rozwój warto zrobić krok do przodu i wziąć to na swoje barki. Oswoiłem się już z nową sytuacją i... zabieram się do roboty.
Spotkałem się z opinią i - czego nie ukrywam - sam jestem jej zwolennikiem, iż na ten moment i w takiej sytuacji Rafał Bernacki był najlepszą opcją. Wśród przyjaciół jastrzębskiego hokeja ma pan ogromny kredyt zaufania.
Mam nadzieję, że ten „kredyt zaufania” utrzyma się jak najdłużej (śmiech). Nie wiem, jakie były inne opcje, więc trudno mi się odnieść do tego pytania. Natomiast nierzadko spotykaną jest sytuacja, w której asystent pierwszego trenera obejmuje to stanowisko. U nas ma to miejsce po raz pierwszy od czasów zaplecza ekstraligi. Cóż, jak już mówiłem, zabieram się do pracy wraz z Markiem Chrabańskim i Leszkiem Laszkiewiczem.
Uprzedził pan moje kolejne pytanie. Proszę o kilka słów odnośnie kolegów ze sztabu trenerskiego. Dlaczego postawił pan na współpracę z Markiem Chrabańskim i... jak bardzo cieszy pana pozostanie w JKH GKS Jastrzębie Leszka Laszkiewicza?
Marek Chrabański był dla mnie naturalną opcją wyboru, jeśli chodzi o funkcję drugiego trenera. Jest człowiekiem „stąd”, pracującym w naszym klubie od dekad. Nie jest wielką tajemnicą, że chcemy odmłodzić drużynę, a Marek doskonale zna naszą młodzież. Wielu chłopaków prowadził „od dziecka”. Jestem przekonany, że to trafny wybór. Natomiast jeśli chodzi o Leszka Laszkiewicza, to wszyscy doskonale wiemy, jaką kapitalną robotę wykonuje on dla JKH GKS Jastrzębie. Robert Kalaber podkreślał to wielokrotnie i ja mogę jedynie podpisać się pod jego słowami. Pozostanie Leszka w sztabie szkoleniowym miało ogromny wpływ na moją decyzję odnośnie objęcia funkcji pierwszego trenera. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale... chyba nie w tym przypadku (śmiech). Leszek i Marek są dla mnie gwarancją, że mam ekipę do budowy drużyny na kolejny sezon.
Starsi kibice doskonale pamiętają pana jako świetnego napastnika i współautora awansu do ekstraligi w 2008 roku. Był pan także uczestnikiem młodzieżowych mistrzostw świata i strzelcem co najmniej kilku historycznych goli w dziejach JKH GKS Jastrzębie. Młodsi sympatycy hokeja kojarzą jednak pana głównie jako drugiego trenera. Krótko mówiąc - nastolatkowie nie pamiętają tamtych bramek i na ich pełne uznanie trzeba będzie zapracować.
To prawda. Dwanaście lat temu zawiesiłem łyżwy na kołku. Nie miałem jednak wtedy długiego czasu do przemyśleń odnośnie przyszłości, ponieważ otrzymałem ze strony klubu propozycję objęcia funkcji asystenta Mojmira Trliczika. Po jednym sezonie zakończonym brązowym medalem jego następcą został Robert Kalaber, z którym przepracowałem kolejne jedenaście lat.
I do tego zmierza moje kolejne pytanie. Zajmował się pan wieloma elementami trenerskiego rzemiosła, ale nie całością spraw szkoleniowych. Będzie to pytanie nieco „pod włos” - czuje się pan gotowy do tej zmiany?
Niewielu trenerów zaczynało swoją karierę od razu od stanowiska pierwszego szkoleniowca ekstraligowej drużyny. Spora część z nich prowadziła młodzież lub asystowała bardziej doświadczonym kolegom. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to inna praca oraz... inna odpowiedzialność. Z jednej strony to spory „przeskok”, ale z drugiej - przez te kilkanaście lat sporo nauczyłem się od Roberta. Faktem jest, że zajmowałem się głównie analizą wideo rozegranych meczów oraz rozpracowywaniem naszych konkurentów, ale przez szereg lat prowadziłem też treningi „na sucho” czy na siłowni, jak również zastępowałem „szefa” w klubie, gdy za zgodą zarządu JKH GKS Jastrzębie pełnił on misję selekcjonera reprezentacji Polski. Te jedenaście lat sporo mnie nauczyło. Sądzę, że zdołałem wyciągnąć ze współpracy z Robertem optimum wiadomości i doświadczenia. Dlatego myślę, że jestem gotów do tej roboty.
Tak a'propos reprezentacji - Robert Kalaber nie ukrywał, że widział dla pana rolę swojego asystenta także w kadrze, ale ostatecznie wolał mieć pana na miejscu w Jastrzębiu i nie chciał dodatkowo komplikować życia w klubie.
Cieszę się, że miał do mnie tyle zaufania. Na pewno chciałbym mu podziękować za to wszystko, czego nauczyłem się przez te lata. Przeżyliśmy wspólnie mnóstwo trudnych, ale i pięknych chwil. Spędziliśmy tu razem na Jastorze ogrom czasu. Hokej na lodzie nie jest łatwą dyscypliną sportu dla trenera. Masz w szatni dwudziestu pięciu dorosłych facetów. Każdy ma swój charakter, doświadczenia i problemy. Utrzymanie dyscypliny wymaga czasem wiele wysiłku. U Roberta najbardziej ceniłem właśnie tę dyscyplinę, której aspekty rozciągał również na siebie. Wymagał wiele od innych, ale nie oszczędzał także swojej osoby. Bywał bardzo samokrytyczny, choć być może zawodnicy o tym nie wiedzą. Ponadto godną szacunku była u Kalabera dbałość o detale, również na treningach. Z takich „małych elementów” składa się potem sukces.
Teraz przyjdzie wam rywalizować. To będzie ciekawe doświadczenie dla was obu. Choć z drugiej strony - już kiedyś miało to miejsce...
Tak, przy okazji towarzyskiego meczu reprezentacji Polski z JKH GKS Jastrzębie na Jastorze. Robert pełnił funkcję selekcjonera, a ja zastąpiłem go w roli naszego trenera. O punkty jednak jeszcze nie mieliśmy okazji zagrać. No cóż, znajdziemy się po dwóch stronach barykady i tym razem po meczu przyjdzie nam podać sobie ręce i... pójść do innych szatni (śmiech). Rzeczywiście, po tych jedenastu latach będzie to interesująca sytuacja.
Czytelnicy naszej książki „70 lat jastrzębskiego hokeja” mieli okazję lepiej pana poznać dzięki wywiadowi o tytule „Spartańskie warunki kształtują charakter”. Rozumiem, że to będzie motto kadencji trenerskiej Rafała Bernackiego?
W mojej opinii sukces zawsze rodzi się w bólach. Bez wątpienia czeka nas sporo pracy, ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko i przyjemnie. Na pewno musimy sobie to wszystko poukładać w nowej rzeczywistości. Jeśli odpowiednio mocno „ruszymy” od strony sportowej i logistycznej, to potem będzie nam łatwiej. Jako trener będę wymagał od zawodników maksymalnego zaangażowania i tego, co Robert Kalaber i Leszek Laszkiewicz nazywali w wywiadach „serduchem do walki”. Hokej jest dyscypliną, w której nie można sobie odpuszczać. Musimy dysponować odpowiednią dawką sportowego charakteru, aby sprostać wyzwaniom, jakie nas czekają. Już mówiliśmy nowej rzeczywistości w naszym klubie oraz o konieczności zmierzenia się z sytuacją braku własnej tafli. Te aspekty dodatkowo spotęgują skalę trudności. Jesteśmy jednak gotowi do ciężkiej pracy.
W sumie na wyjazdach ostatnimi czasy szło nam lepiej niż u siebie...
No tak (śmiech). Trzeba jednak pamiętać, że brak własnego obiektu to również konieczność trenowania poza miastem. Nie będzie tak, że po zajęciach zawodnik weźmie prysznic i ruszy od razu do domu. Będziemy musieli doliczyć czas na dojazdy na każdy kolejny trening. Jak przed chwilą mówiłem, jestem zwolennikiem tezy, iż sukces rodzi się w bólach. Mamy za sobą doświadczenie 2015 roku, gdy po dwóch trudnych latach i solidnej pracy u podstaw odrodziliśmy się, zdobywając kolejne Puchary i Superpuchary Polski. Szczytem okazała się potrójna korona z 2021 roku. Marzę rzecz jasna o powtórce, ale nie chciałbym tu kusić się na jakiekolwiek obietnice, że tym razem będzie podobnie. Mogę jedynie zapewnić, że będziemy ciężko pracować.
W tymże wywiadzie przypomniał pan także swoje słowa, iż woli „brzydko wygrać” niż „ładnie przegrać”. Możemy spodziewać się zatem, że nowy szkoleniowiec będzie kładł nacisk nie na styl, a na skuteczność w zdobywaniu punktów?
Sądzę, że każdy trener kładzie na to nacisk. Wszyscy chcieliby ładnie wygrywać, ale rzeczywistość jest niestety inna. Szkoleniowcy mają tę niewdzięczną rolę, że muszą „szukać dziury w całym” i nawet po wygranym meczu wskazują błędy. Na tym polega ta robota. Jeśli zwyciężyliśmy 7:4, to po radości z trzech punktów trzeba zapytać, z czego wynikały cztery stracone bramki. Musimy umieć wyciągać wnioski.
Jako „okoliczność łagodzącą” dodam, że powyższe słowa były komentarzem napastnika Rafała Bernackiego do gola numer sto w historii ekstraligowych spotkań JKH GKS Jastrzębie. Strzelił pan tę bramkę w przegranym meczu z GKS Tychy w sezonie 2007/08.
I nawet pamiętam to trafienie po podaniu Marka Pavlaczki (śmiech). No cóż, musimy pamiętać, że w hokeju wygrywa ten, kto popełni mniej błędów, a zadaniem trenera jest ich eliminacja. Zawsze będziemy grali na sto procent naszych możliwości i kibice mogą być pewni, że „damy z serducha”.
W klubowym komunikacie odnośnie pańskiej nominacji prezes Kazimierz Szynal zaznaczył, że „zadaniem sztabu szkoleniowego jest skompletowanie drużyny na miarę możliwości finansowych klubu oraz przygotowanie jej do rozgrywek Tauron Hokej Ligi”. Rozumiem, że te słowa zostały wydrukowane wielkimi literami i znalazły honorowe miejsce w mieszkaniu Rafała Bernackiego?
Nic dodać, nic ująć. Wiemy, jakie zadania nas czekają. Przed nami budowa nowej drużyny, choć - nie wchodząc w szczegóły - mogę zapewnić kibiców, że wraz z Markiem Chrabańskim i Leszkiem Laszkiewiczem mamy fundamenty do stworzenia zespołu na sezon 2025/26. To będzie rzecz jasna nowa ekipa, ale nie jest tak, że „zaczynamy od zera”. W tej kwestii jestem umiarkowanym optymistą i to samo zalecam sympatykom jastrzębskiego hokeja.
A czy pamięta pan, czego życzył JKH GKS Jastrzębie na stulecie jastrzębskiego hokeja?
Tak, wiem... Wykrakałem to sobie (śmiech). Liczyłem, iż z uwagi na kolejne sukcesy nasze gabloty na trofea okażą się za małe i tym samym pojawi się konieczność budowy nowego Jastora. Wprawdzie ogromnego zalewu medali nie było, ale my zdobyliśmy brąz, a i nasza młodzież dołożyła kilka cennych krążków. Realizacja mojego życzenia zostanie zatem przyspieszona o całe ćwierćwiecze, ale nie jest to chyba powód do narzekań.
Transakcja była jednak... wiązana. Gdyby ktoś powiedział panu w 2023 roku, iż istotnie Jastor zostanie przebudowany, ale z trenerem Rafałem Bernackim, to...
Oczywiście nie uwierzyłbym w taki scenariusz (śmiech). Cieszę się jednak, że mogę być częścią tej historii.
Czego zatem można panu życzyć na tej „nowej drodze życia”?
Może zabrzmi to banalnie, ale... zdrowia dla całej naszej hokejowej rodziny. Ten aspekt tak w życiu, jak i w sporcie jest najważniejszy. A ponadto - oczywiście wytrwałości i cierpliwości. Chciałbym także, aby kibice życzyli nam wszystkim tej odrobiny sportowego szczęścia, bez którego trudno o sukces w sporcie. Czasem ułamek sekundy o „być albo nie być”, co zresztą przeżyliśmy niedawno w półfinałach z GKS Tychy.
rozm. mg