Zapraszamy do lektury wywiadu z prezesem JKH GKS Jastrzębie, Kazimierzem Szynalem. W rozmowie dla portalu JasNet.pl sternik JKH opowiada między innymi o przyszłości, finansach, młodzieży, kibicach, czy sędziowaniu w Polskiej Hokej Lidze. Najważniejszą informacją dla kibiców jest chyba ta, dotycząca budżetu. Dzięki wsparciu z różnych stron sytuacja klubu jest stabilna, ale są również nadzieje na lepszą przyszłość.
- W ostatni piątek października sędzia Zbigniew Wolas mocno podgrzał atmosferę na Jastorze…
Kazimierz Szynal - Rzeczywiście, oglądając spotkanie z Podhalem Nowy Targ na żywo trudno było nie odnieść wrażenia, że arbiter podejmował bardzo kontrowersyjne decyzje. Jednak po obejrzeniu kilku powtórek należało przyznać, że sędzia zarówno mógł podyktować rzut karny, jak i nie musiał odsyłać Kamila Wróbla na ławkę kar. Zrobił jednak to, co zrobił, i tego już nie odwrócimy. Generalnie jednak nasz zespół powinien był zagrać bardziej odpowiedzialnie w końcówce meczu. Wówczas nie trzeba byłoby przejmować się rzutem karnym, karami czy w ogóle słabym poziomem pracy sędziego.
- Czy normalną jest sytuacja, w której sędzia pochodzi z miasta, w którym siedzibę ma klub rywalizujący o "grupę silniejszą" z JKH GKS Jastrzębie?
- Nie powinno tak być. Jeśli rozjemca pochodziłby z innego ośrodka, to tych kontrowersji na pewno byłoby mniej. Nie uniknęlibyśmy ich zapewne, jednak obyłoby się bez niepotrzebnych podtekstów.
- Po raz kolejny pojawiły się błagalne prośby o sędziów z Czech…
- Ten temat przerabialiśmy już wielokrotnie. Niestety, nie jest to takie proste. Arbitrzy nawet z niższych lig czeskich mają gdzie pracować.
- Kończąc temat Polskiego Związku Hokeja na Lodzie nie mogę nie zapytać o kwestię terminarza, który poznaliśmy niemal u progu sezonu. Z perspektywy dbania o wizerunek polskiego hokeja jest to chyba działanie samobójcze.
- Fakt, że terminarz poznaliśmy na dwa tygodnie przed inauguracją uważam za skandal. Taka sytuacja powtarza się zresztą po raz kolejny. Rok temu było podobnie. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale nie powinno tak być. W maju odbył się zjazd sprawozdawczo-wyborczy PZHL. Wszyscy przyjęliśmy z nadzieją nowy skład zarządu związku, który zyskał przecież wówczas spore poparcie. A jednak w ciągu tych kilku miesięcy niewiele się zmieniło. Poprawy nie widać.
- Jako władze klubów ekstraligi nie macie możliwości wywarcia nacisku na związek?
- Możemy apelować, ale co roku pojawia się podobny problem. Nowy prezes PZHL otrzymał duże votum zaufania podczas ostatnich wyborów i, o ile nie zdarzy się nic nadzwyczajnego, zapewne dokończy swoją kadencję, którą rozpoczął przecież niedawno. Niemniej, takie kłopoty z ustaleniem terminarza na początku działalności nie wyglądają dobrze.
- Przejdźmy do bardziej optymistycznych spraw. Gdyby nie porażka z Podhalem i sensacja w Oświęcimiu, bylibyśmy już blisko "grupy silniejszej", nawet z perspektywą włączenia się do walki o awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. JKH GKS jest jedną z niespodzianek tego sezonu.
- Gramy lepiej, niż można było się spodziewać i przyzna to każdy, kto ma pojęcie o naszej dyscyplinie sportu. Mamy młody zespół, który spisuje się bardzo dobrze. W poprzednich latach zanotowaliśmy sukcesy, które należy uznać za wielkie osiągnięcia. Puchar Polski i dwukrotne wicemistrzostwo kraju stały się elementem historii jastrzębskiego hokeja na lodzie. Ewentualny awans naszej młodzieży do "grupy silniejszej" postawiłbym na równi z ligowym srebrem. Jeśli jednak znajdziemy się poza "szóstką", to nie będziemy robić tragedii, bo nauka musi kosztować, a przecież ci chłopcy wciąż uczą się ekstraligi. Jeśli nadal będą robić postępy, to za rok czy dwa lata naprawdę będziemy mieli się z czego cieszyć.
- Niemniej - brak awansu do "grupy silniejszej" równałby się wymiernym stratom finansowym. Na mecz z Tychami na pewno przyjdzie więcej kibiców, niż na spotkania z SMS-em Sosnowiec.
- To prawda, jednak naszym głównym celem jest podnoszenie naszego poziomu sportowego i dlatego chcemy walczyć z najlepszymi. Aspekt ekonomiczny jest w tym przypadku ważny, ale nie najważniejszy, ponieważ wpływy z wejściówek w żadnym polskim klubie hokejowym nie mają decydującego przełożenia na budżet.
- Padło magiczne słowo "budżet", więc nie mogę nie zapytać o sytuację finansową. Przed rokiem baliśmy się, czy w ogóle uda się dokończyć sezon. Teraz wisi nad klubem podobne zagrożenie?
- Uważam, że nie. Za nasz największy sukces uważam to, że przetrwaliśmy najgorszy okres, a bieżący rok przeżyliśmy bez większych wstrząsów. Ustabilizowaliśmy finanse, jednocześnie nie rezygnując z utrzymywania grup młodzieżowych, na które wydajemy 300 tys. zł rocznie. Bez wątpienia jednak nie byłoby tego sukcesu bez naszych partnerów i tu muszę podziękować prezesowi Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która nie zostawiła nas, nomen omen, "na lodzie". Dziękuję także pani prezydent miasta i radnym, przede wszystkim pracującym w Komisji Kultury i Sportu, jak również prezesowi firmy Prymat oraz prezesowi Januszowi Antończykowi i wszystkim naszym pozostałym sponsorom. Dzięki nim mamy stabilną teraźniejszość i nadzieję na lepszą przyszłość.
Całość wywiadu znajdziecie tutaj:
http://jasnet.pl/?m=sport&mod=publicystyka&id=41987
Rozmawiał Mariusz Gołąbek (JasNet.pl)