Już we wtorek 21 marca na Jastorze rozpocznie się turniej finałowy Centralnej Ligi Juniorów. Wśród ośmiu drużyn, które powalczą o złoto są również podopieczni Zbigniewa Wróbla. Napastnik JKH GKS Jastrzębie, Przemysław Ludwiczak przyznaje, że jego drużyna chce powtórzyć wyczyn złotej drużyny JKH sprzed dziesięciu lat, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że nie będzie to wcale takie łatwe. Pozostałe siedem drużyn również przyjedzie do Jastrzębia po to, by walczyć o jak najwyższe cele.
Sezon zasadniczy zakończyliście na trzecim miejscu tuż za plecami Zagłębia Sosnowiec i Podhala. To odzwierciedla układ sił w Centralnej Lidze Juniorów?
- Nie do końca. Zawsze było nas trochę mniej. Większość zawodników grała już w zespole seniorów, a nas było przeważnie dziesięciu, czy dwunastu. Rywale mieli bardziej stabilny skład, a u nas ciągle była rotacja. To miało duży wpływ na układ tabeli.
W ostatnim dwumeczu z Janowem było Was już więcej, a to rywal nie był w stanie zagrać do końca…
- W Janowie było bardzo podobnie, jak u nas. W sezonie zasadniczym dysponowali maksymalnie dwunastoma zawodnikami, a w tym ostatnim dwumeczu przydarzyły im się kontuzje i zamiast sześciu tercji zagraliśmy tylko dwie.
Więcej spotkań rozegrałeś w drużynie juniorów, ale w newralgicznych momentach pomogłeś seniorom, gdzie wstąpiłeś w dwunastu meczach. Jak udało Ci się to pogodzić i czy było łatwo?
- To jest jak niebo i ziemia. Ciężko jest porównać grę w seniorach do juniorów. Samo przeskakiwanie z poziomu na poziom to nie lada wyczyn. Różnica jest bardzo duża.
Na czym konkretnie polegają te różnice?
- W ekstralidze rywale są bardziej wymagający. Gra się zdecydowanie więcej ciałem, dużo agresywniej. Byliśmy praktycznie najmłodszą drużyną w lidze. Musieliśmy opanować mnóstwo zagadnień taktycznych, a to łatwe nie było.
Trzynastu zawodników pierwszej drużyny powalczy teraz o mistrzostwo Polski juniorów. Dobrze, że ten sezon potrwa dla Was trochę dłużej?
- Jesteśmy bardzo ambitni i zawsze mierzymy jak najwyżej. Bez względu na to, czy gramy w zespole seniorów, czy juniorów. Niektórzy nawet grali "pół na pół".
Będziecie gospodarzami turnieju finałowego. Ciąży na Was ogromna presja, a kandydatów do złota jest przecież więcej…
- Czujemy tą presję wszyscy. Począwszy od trenerów, poprzez zawodników, a na rodzicach, znajomych skończywszy. Sami już się nakręcamy na wynik. Musimy jednak zachować zimną głowę od pierwszej minuty pierwszego spotkania do ostatniej minuty meczu kończącego ten turniej. Bez różnicy, o jaki cel będziemy walczyć to postaramy się od początku do końca angażować na sto procent. Niemniej mamy chrapkę na złoto.
Pamiętasz sukces starszych kolegów sprzed dziesięciu lat?
- Doskonale to pamiętam, choć miałem wtedy niespełna dziesięć lat. Wtedy również w drużynie było dużo zawodników, którzy grali już w pierwszej lidze, a wciąż byli juniorami. Mamy wielką ochotę powtórzyć ten wyczyn. Tym bardziej, że gramy we własnej hali przy wsparciu swoich kibiców.
Swoją postawą w drużynie seniorów udowodniliście, że warto przychodzić na mecze z Waszym udziałem.
- Mam ogromną nadzieję, że frekwencja dopisze. My ze swojej strony obiecujemy, że od początku postaramy zachować się chłodne głowy. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, a duet trenerski Wróbel - Kalaber zrobił wszystko, by przygotować nas pod kątem fizycznym, taktycznym, czy mentalnym.
Macie wyjątkowo mocny duet trenerski. Trener Robert Kalaber nie bez powodu dołączył do Zbigniewa Wróbla. W mistrzostwach wystąpi aż trzynastu zawodników z pierwszej drużyny.
- Trener Kalaber bardzo nam pomaga. To niezwykle doświadczony trener, który sporo wie o hokeju. Daje nam mnóstwo wskazówek już przez cały rok, bo większość zawodników współpracuje z nim właśnie od lata 2016. Do mistrzostw nie przygotowujemy się przecież tylko teraz. Od początku sezonu trenujemy pod tym kątem. Jak będzie, zobaczymy.
Które drużyny będą w gronie faworytów?
- Każdy będzie chciał zagrać jak najlepiej. My wszystkie zespoły traktujemy równo i za każdym razem będziemy się skupiać na własnej grze. Skupimy się przede wszystkim na grze obronnej, bo o atak i gole nie powinniśmy się raczej martwić. Jeśli chodzi o rywali to na pewno mocny będzie Gdańsk, Podhale, które zawsze gra twardo. Tam są zawodnicy, którzy grają ze sobą od wielu lat. W Unii Oświęcim też jest kilku hokeistów, którzy potrafią "pociągnąć" grę.
To jest ostatni Twój rok w lidze juniorskiej. Będziesz walczył o angaż w drużynie seniorów?
- Trener Kalaber doskonale mnie poznał przez ostatni rok naszej współpracy. Ja ze swojej strony zrobię wszystko, by uzyskać angaż w pierwszej drużynie, bo chce zostać w Jastrzębiu.
Rozmawiał Mariusz Wójcik.