Przed naszym zespołem cztery dni przygotowań do finału Pucharu Polski, który odbędzie się na Jantorze w najbliższy piątek. Rywalem JKH GKS Jastrzębie będzie Re-Plast Unia Oświęcim, przeciw której świetne zawody rozegrał tydzień temu 20-letni napastnik Jan Sołtys. Licząc na powtórkę tamtego występu przepytaliśmy naszego wychowanka w tematach bieżących i nie tylko. Sołtys nie ukrywa, że dla niego najważniejsza jest drużyna.
Za nami pięć trudnych spotkań rozegranych w systemie piątek - niedziela - wtorek. Zmęczeni?
Jan Sołtys - Absolutnie nie. Nie mamy z tym żadnego problemu. Wczoraj w Katowicach cała nasza drużyna czuła się świetnie. Mogę zapewnić, że nie ma powodu do obaw o naszą dyspozycję, ponieważ dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy.
Wprawdzie to tylko dwa tygodnie, ale faktem jest, iż w ostatnie piątki grało wam się nieco gorzej, a z kolei w niedzielę dawaliście koncert. Czy to pewna prawidłowość czy jedynie przypadek?
Myślę, że gdybyśmy znali odpowiedź na tak zadane pytanie, to nie pojawiłyby się takie "wahnięcia". Rzeczywiście, po świetnych zawodach zdarzają nam się słabsze spotkania. Trudno powiedzieć, jakie są tego powody. Być może winnym jest tu nasz brak koncentracji. Mogę jednak zapewnić, że jako zespół podchodzimy do każdego rywala w takim samym nastawieniem. Niezależnie od tego, kto jest po drugiej stronie tafli, chcemy dać z siebie wszystko.
Wróćmy na chwilę do spotkań z Ciarko STS Sanok i Tauron Podhalem Nowy Targ. Przez sporą część sezonu rozstrzygaliśmy pojedynki w trzech tercjach, a teraz zdarzyły nam się dwa mecze pod rząd, w których straciliśmy po punkcie. Bardziej żal braku wygranej za trzy oczka we wtorek, czy w piątek?
Żal obu spotkań. Myślę, że jesteśmy na tyle dobrą drużyną, iż powinniśmy w tych meczach zgarnąć po trzy punkty. Nie ukrywam, że mieliśmy świadomość niewielkiej różnicy między nami a GKS Tychy. Nie mogliśmy pozwolić sobie na tę stratę, ale niestety pełna pula nam uciekła. Teraz już nie wszystko zależy od nas. Jeśli chcemy obronić pierwsze miejsce, musimy liczyć na potknięcie mistrza Polski.
Miałeś kiedyś okazję uczestniczyć lub byłeś świadkiem takiego konkursu rzutów karnych, jak w Sanoku?
Nigdy w życiu (śmiech). To, co wydarzyło się w Sanoku, jest dla mnie... absolutną nowością!
Zack Philips zasłużył chyba na spore piwo.
Rzeczywiście. Wprawdzie w Sanoku nie mieliśmy dla niego takiej nagrody, ale jestem przekonany, że na koniec sezonu, czyli już po udanych play-offach, jakaś "beczka piwa" się znajdzie (śmiech).
Przed tygodniem w spotkaniu z Re-Plast Unią Oświęcim zaliczyłeś bardzo dobry występ. Strzeliłeś bramkę i wystawiłeś krążek na gola Kamilowi Wałędze. Przed nami finał Pucharu Polski z Unią, a zatem będziemy liczyć na powtórkę z twojej strony.
Potwierdzam, że to rzeczywiście był mój najlepszy mecz w tym sezonie. W takich sytuacjach mówi się, że "krążek sam mnie szukał". Dopisało mi też nieco szczęścia. Na pewno cieszy taki występ i oby podobnych było jak najwięcej. Oczywiście byłoby świetnie, gdyby taki mecz powtórzył się w najbliższy piątek.
Tak szczerze, czy możemy wyciągać jakieś daleko idące wnioski z tamtego zwycięstwa na Jastorze, czy też powinniśmy wyjechać na taflę w Janowie zapominając o przeszłości?
Powinniśmy wyjść na lód z nastawieniem, że jest 0:0. Nie możemy myśleć o tym, co było. Naszym celem jest zaprezentować się jak najlepiej. Jeśli zagramy "nasz hokej", wykonamy założenia taktyczne nakreślone przez trenera i pokażemy to, co gramy przez cały ten sezon, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Musimy zrobić swoje i nie patrzeć na przeciwnika.
A jak podchodzisz do transferowego wyścigu zbrojeń, który w styczniu odbywał się w ekstralidze? Przejmujecie się tym w szatni?
Myślę, że jesteśmy jedną z niewielu drużyn, gdzie naprawdę ważna jest zespołowość. Jesteśmy razem przez cały sezon i dlatego naszą siłą jest zgranie ekipy. Pozostaje nam mieć nadzieję, że w pojedynkach z takimi wzmocnionymi rywalami główną rolę odegra właśnie ten aspekt. Liczę, że pokażemy, jak ważna w sporcie jest drużyna i że pieniądze to nie wszystko.
Chciałbym zapytać cię jeszcze o Kamila Wałęgę. Wiadomo, że każdy z was jest indywidualnością, ale zarazem wasz duet wygląda na nierozłączny na tafli. Reprezentacja, drużyny młodzieżowe, a teraz pierwszy zespół JKH GKS. Od kiedy się znacie?
Od piątego roku życia. Poznaliśmy się właśnie za sprawą hokeja na lodzie i od najmłodszych lat trzymamy się razem. Jesteśmy przyjaciółmi zarówno na tafli, jak i poza nią, a nasze hokejowe drogi życiowe krzyżują się od dawna.
Na koniec pytanie o twoje osobiste cele na dalszą część sezonu. Wchodzimy przecież w decydującą fazę rozgrywek.
Nie będę oryginalny i powiem, że łączę moje osobiste cele z sukcesem drużyny. Chciałbym zdobyć Puchar Polski, ponieważ byłoby to już trzecie moje trofeum z rzędu. Celem musi być także udane zaprezentowanie się w play-offach. Kiedy po raz ostatni miałem okazję brać w nich udział, to zakończyły się one na czterech zwycięstwach Cracovii. Pragnę - mówiąc kolokwialnie - bardziej poczuć tę rywalizację. Mam nadzieję, że dopisze mi i zdrowie, i forma, dzięki czemu pomogę w realizacji marzenia o finale PHL. Byłoby także wspaniale, gdyby na play-offy mogli wrócić kibice. Nie ukrywam, że brakuje nam pełnych trybun. Życzę fanom naszej drużyny, aby dołączyli do nas niebawem. Bez nich ciężko będzie poczuć klimat prawdziwych play-offów.
Od redakcji: W przypadku wykorzystania niniejszego wywiadu w materiałach prasowych prosimy o wskazanie źródła materiału - www.jkh.pl.