Pierwszą część wywiadu z trenerem Robertem Kalaberem opublikowaliśmy kilka dni temu, gdy jeszcze nie mieliśmy prawa podejrzewać, jaki przebieg będą miały pojedynki z HC Bolzano i Red Bull Salzburg. Dziś już wiemy, iż JKH GKS Jastrzębie rzeczywiście jest "gotowy do walki", jak zapewniał nasz szkoleniowiec. Kalaber jak zwykle jest realistą. - Powiem szczerze, iż trudno mi uwierzyć, abyśmy mogli znów zdobyć potrójną koronę - podkreśla Słowak. My też zachowujmy kontakt z rzeczywistością, nawet po tych bardzo dobrych meczach w CHL.
Pierwsza część wywiadu - przeczytasz ją tutaj >>
- Czas na krótkie wspomnienie o kwestiach kadrowych. W tym sezonie w JKH GKS Jastrzębie obowiązuje kierunek łotewski. Prezes Kazimierz Szynal w niedawnym wywiadzie wyjaśnił, na czym polegał ten wybór.
Robert Kalaber - Warto podkreślić, że wspaniałą pracę w tym względzie wykonał nasz dyrektor sportowy Leszek Laszkiewicz. Dodam, że obok wymienianych przez prezesa kwestii limitu obcokrajowców na Słowacji oraz spadków z ligi czeskiej doszły tzw. sprawy papierkowe związane z wizami dla zawodników spoza Unii Europejskiej. Gdybyśmy chcieli postawić na hokeistów z Rosji czy Białorusi, musielibyśmy mieć dużo czasu na ich pozyskanie. Tymczasem w związku z udziałem w CHL należało działać błyskawicznie. Łotwa jest członkiem Unii Europejskiej, a zatem paszport tego kraju ułatwia niektóre sprawy. Dlatego baczniej spojrzeliśmy właśnie w tym kierunku. Przeprowadziliśmy wiele analiz wideo i wykonaliśmy sporo telefonów. Wiedzieliśmy, jakiego typu zawodników szukamy. Pozostało nam "jedynie" dokonać rozrachunku między "jakością" hokeisty, a jego oczekiwaniami natury finansowej. Tu trzeba podkreślić i podziękować zarządowi naszego klubu, że udało się pozyskać tak dobrych graczy. Cieszy też fakt, że dla nich możliwość gry w Hokejowej Lidze Mistrzów to również element prestiżu.
- Rozumiem, że oczekuje pan od "naszych" Łotyszy, że pociągną drużynę za sobą?
- Jestem zdania, że każdy obcokrajowiec powinien być lepszy od miejscowego zawodnika, jeśli chce grać w pierwszej drużynie. Myślę, że nasi łotewscy gracze są świadomi odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. Oczywiście nie jest też tak, że będziemy wyciągać pochopne wnioski, jeśli ktoś będzie aklimatyzował się w naszej lidze nieco dłużej. Wystarczy przypomnieć, że w minionym okresie przygotowawczym poniżej oczekiwań prezentował się Marek Hovorka, ale już w fazie zasadniczej pokazał, co naprawdę potrafi. "Nasi" Łotysze są ludźmi od różnych zadań. Jedni mają stanowić o sile ofensywy, a celem innych będzie odpowiednia gra w defensywie. Powtórzę jednak, że jestem bardzo zadowolony z tego, co udało się nam osiągnąć w okresie transferowym.
- W kwestii transferów nie możemy nie odnieść się do kwestii wychowanków, którzy opuścili nasz klub. Fani innych ekip nieco drwiąco odnoszą się do wzmocnień obcokrajowcami w sytuacji, gdy w minionym sezonie byliśmy tak dumni z rodowitych jastrzębian w składzie.
- Oczywiście, że byliśmy i jesteśmy z tego dumni. Jednak jeśli ktoś decyduje się na określony krok w życiu, to nie jesteśmy w stanie praktycznie nic z tym zrobić. To są nasi wychowankowie, ale zarazem dorośli mężczyźni, którzy mają prawo podejmować decyzje. Dla mnie naprawdę nie jest problemem to, że chłopak chce iść do zagranicznego klubu lub też szuka wyższej pensji w innym polskim zespole. Ja to naprawdę rozumiem. Niech jednak "w oczy" powie, o co chodzi, a nie udaje, że chodzi o "rozwój". Ktoś u mnie przy stole wyraźnie deklaruje, że chce zostać w Jastrzębiu, ja o niego potem "walczę" na spotkaniu zarządu klubu, po czym czytam w internecie, że woli iść gdzie indziej. Myślę, że żaden rozumny kibic nie obrazi się za to, że zawodnik powie prawdę, iż po prostu chce lepiej zarabiać. Nie będziemy wówczas w klubie musieli wysłuchiwać żali, że fani wypisują do nich różne teksty odnośnie zmiany barw klubowych. Natomiast co do chłopaków, którzy próbują sił za południową granicą, to jako selekcjoner kadry narodowej marzę o sytuacji, że mam do dyspozycji piętnastu ludzi ogranych na co dzień w silnej lidze. Myślę, że moi następcy także nie narzekaliby na taki scenariusz. Natomiast cała ta sytuacja ma dla mnie tę jedną negatywną stronę, że już przed fazą play-off chcieliśmy dogadać się z naszymi chłopakami w sprawie przedłużenia kontraktów. Oni deklarowali chęć pozostania, ale rozmowy chcieli odłożyć na później. Efekty znamy. Dlatego pojawił się u nas problem kadrowy, jednak zdołaliśmy go rozwiązać i to mnie cieszy.
- A co Zackary'm Phillipsem i Markiem Hovorką? Prezes Kazimierz Szynal ujawnił rąbka tajemnicy, ale chciałbym także usłyszeć słowo na ten temat od trenera Roberta Kalabera.
- Zack Phillips postanowił pójść śladem swojego kolegi z Unii Oświęcim. Miałem sygnały w tej kwestii jeszcze przed końcem minionego sezonu. Cóż, "Phil" dostał tam lepsze warunki i nic nie mogliśmy z tym zrobić. Chcieliśmy, aby z nami został, jednak postąpił inaczej. Oczywiście nie mam żadnych pretensji i rozumiem jego decyzję. Dziękuję mu za to, ile zrobił dla drużyny w mistrzowskim sezonie. Wiele pomógł nam także Marek Hovorka, któremu również chcemy podziękować za wkład w sukces w minionym sezonie. Jego odejście było efektem wspólnej decyzji klubu i samego zawodnika. Było to najlepsze rozwiązanie dla obu stron.
- Porozmawialiśmy już o Hokejowej Lidze Mistrzów, ale nie tylko nią będziemy żyli w 2021 i 2022 roku. Przed nami sezon ekstraligi, który będzie znacznie cięższy niż poprzedni. Truizmem jest przypominanie, że lepiej gonić, niż uciekać. Jednak w poprzednim sezonie optymistycznie mówił pan o finale, w co mało kto wierzył. Okazało się, że to pan miał rację. Jakie zatem będą te nowe rozgrywki?
- Szczerze mogę przyznać, że nie wiem. Liga będzie bardzo wyrównana, a o sukcesie mogą decydować detale. W minionym sezonie "zagrało" u nas... prawie wszystko. Poza urazem Macieja Urbanowicza omijały nas groźne kontuzje i choroby. Jestem pewien, że jeśli teraz będzie podobnie, to pod względem potencjału zespołu nie będziemy słabsi niż pół roku temu. Polska liga naprawdę potrafi być ciężka, choć zarazem jest specyficzna. Nie wszystko zależy od nas, a rywale na pewno nie będą nam pomagać w dziele powtórzenia sukcesów. Powiem szczerze, iż trudno mi uwierzyć, abyśmy mogli znów zdobyć potrójną koronę. Zobaczymy, jak będzie. Na razie naszym celem jest dobry występ w Lidze Mistrzów. Chcemy godnie reprezentować polski hokej i pokazać, że nie jesteśmy "chłopcem do bicia" dla zagranicznych klubów. Udział w tych rozgrywkach jest dla nas nowym doświadczeniem, które jednak może kosztować nas nie tylko pod kątem finansowym, ale też zdrowotnym. Z drugiej jednak strony - doświadczenie wyniesione z europejskich pucharów może okazać się bardzo cenne. Cóż, układanie drużyny jest jak... doświadczenie chemiczne. Po prostu trzeba odpowiednio złożyć zespół, aby wszystko wypaliło. Wierzę, że i tym razem uda nam się zrealizować ten cel.
- Jaki stawia pan sobie cel minimum na ten sezon?
- Na pewno nasz potencjał pozwala nam realnie myśleć o medalu. Chciałbym, abyśmy zagrali co najmniej w półfinale Polskiej Hokej Ligi. Należy jednak mieć na uwadze, że przed nami mnóstwo spotkań, w związku z czym należy zadbać o odpowiednią regenerację. Moją rolą jest "dotrzeć" do zawodników, którzy muszą stworzyć nowy kolektyw. Mamy przed sobą nie tylko ligę, ale też dwa puchary oraz wspomnianą już wielokrotnie CHL. To oznacza, że może nam przydarzyć się okres zmęczenia, na który zmuszeni będziemy odpowiednio reagować. Ponadto nie możemy wykluczyć kontuzji. Od razu zapewnię, iż moje słowa nie są szukaniem ewentualnego "alibi", ponieważ na każde spotkanie wyjdziemy z nastawieniem walki o zwycięstwie. Trzeba jednak pamiętać, jak ciężki czeka nas sezon. Rozgrywki mogą potoczyć się naprawdę rozmaicie, a my nie możemy dać się zaskoczyć zarówno rywalom, jak i niekorzystnym kolejom losu.
- Czy jest coś, co chce pan obiecać kibicom JKH GKS Jastrzębie?
- Przed rokiem w naszej rozmowie obiecywałem, że będziemy grali atrakcyjnie dla oka. Naszym głównym celem był pełny Jastor, ale tego akurat z oczywistych powodów nie udało się zrealizować. Proszę mi wierzyć, że niezmiernie mi żal tych pustych trybun, na których zabrakło kibiców... Cóż, mogę obiecać, że będziemy starali się również teraz grać jak najlepiej, aby - po pierwsze - kibice byli zadowoleni z naszej gry i radowali się z tego, że mogą iść na mecz, a po drugie - żeby sympatycy JKH GKS Jastrzębie wracając do domu mieli przekonanie, że daliśmy z siebie sto procent.
- Na koniec chciałbym zapytać pana, jak odbiera przyznanie tytułu Honorowego Obywatela Miasta Jastrzębie-Zdrój. Jest pan jednym z bardzo nielicznych obcokrajowców oraz przedstawicieli świata sportu w tym gronie.
- Trudno jest mi dokonać oceny tej sytuacji. Jestem prostym facetem, który z zadowoleniem wykonuje to, co kocha. W swoim działaniu widzę sens i pomysł. Cieszę się, iż moją pracę doceniają nie tylko kibice, ale także władze miasta. Podkreślę jednak, że żaden trener, nawet najlepszy na świecie, nic nie zrobi bez swoich zawodników. Jeśli twoi podopieczni nie są gośćmi z charakterem, to niczego nie osiągniesz. To oni realizują zadania, dzięki którym zdobywasz określony wynik. Dlatego uważam to wyróżnienie za podziękowanie dla hokeistów JKH GKS Jastrzębie. To także ich zasługa, że nasz klub jest tak bardzo doceniany w mieście.
Od redakcji: W przypadku wykorzystania niniejszego wywiadu w materiałach prasowych prosimy o wskazanie źródła materiału - www.jkh.pl.