Za nami Champions Hockey League, a przed nami - Superpuchar Polski. Warto zatem na moment zatrzymać się w tym właśnie momencie sezonu, aby podsumować to, co już za nami oraz zapytać "u źródła" o najbliższą przyszłość. Zapraszamy do lektury wywiadu z prezesem JKH GKS Jastrzębie Kazimierzem Szynalem, który można uznać za wartościowe uzupełnienie przedsezonowej rozmowy ze sternikiem naszego klubu.
Okazuje się, że nie taka Europa straszna, jak ją malują.
Kazimierz Szynal - Rzeczywiście. Nasz zespół dobrze poradził sobie w rozgrywkach Hokejowej Ligi Mistrzów, co rzecz jasna bardzo nas cieszy.
Podsumowując występ JKH GKS wśród najlepszych ekip na kontynencie - optymistycznie liczyliśmy na pierwszego gola, punkt i zwycięstwo, a po ich osiągnięciu udało się jeszcze zanotować wygraną na wyjeździe oraz wywalczyć najwięcej punktów w historii polskich występów w CHL. Dwieście procent normy?
Powiedzmy, że sto pięćdziesiąt procent (śmiech). Niektórzy kibice spoza Jastrzębia nie wierzyli, że nasz klub poradzi sobie w tych rozgrywkach, a tymczasem możemy ocenić debiut jako udany. Mnie osobiście szkoda nieco inauguracyjnego spotkania z HC Bolzano, gdzie prowadziliśmy, a ostatecznie przegraliśmy po rzutach karnych. Gdyby wówczas zwycięstwo pozostało na Jastorze, to mogliśmy do końca liczyć się w rywalizacji o awans do dalszych gier. Niemniej, podkreślę po raz kolejny, że jesteśmy bardzo zadowoleni.
Dodatkowym bonusem jest spory awans polskiego hokeja w kontynentalnym rankingu. JKH GKS Jastrzębie zapunktował nie tylko dla siebie.
To prawda. Awans w klasyfikacji, o której pan wspomniał, to również nasza zasługa. Dzięki temu za rok mistrz Polski 2021/22 będzie zapewne mógł liczyć na lepsze rozstawienie niż my teraz.
"Beczką miodu" jest wynik osiągnięty przez JKH GKS Jastrzębie, a za "łyżkę dziegciu" można co najwyżej uznać trzecią tercję spotkania w Salzburgu. Czy poza nią widzi pan jeszcze jakieś minusy?
W zasadzie możemy tu mówić nawet nie o całej tercji, ale najwyżej o pięciu trudniejszych minutach. Poza tym momentem graliśmy z wszystkimi rywalami jak równy z równym. Przypomnę też, iż u siebie prowadziliśmy z Red Bullem i przez długi czas zachowywaliśmy szansę na korzystny rezultat. Odnosząc się stricte do pytania przyznam, że nie odnotowaliśmy jakichś poważniejszych "łyżek dziegciu". W zasadzie możemy jedynie odczuwać niewielkie zmęczenie napiętym terminarzem związanym z sześcioma dodatkowymi spotkaniami. Z drugiej jednak strony - zdobyte doświadczenie może zaprocentować w niedalekiej przyszłości. Niebawem przekonamy się, w jaki sposób pojedynki w Lidze Mistrzów odbiją się na formie naszych zawodników.
Analizując terminarz ekstraligi można wręcz dojść do wniosku, że to "kara" za udział w Champions Hockey League.
Faktem jest, że terminarz jest dla nas nieco "zabójczy", ponieważ do 7 listopada gramy w zasadzie bez przerwy. Nie będziemy jednak narzekać na rzeczywistość. Na razie nie jest najgorzej, więc oby tak dalej.
Niechętni JKH GKS Jastrzębie kibice niektórych innych polskich klubów umniejszają osiągnięcie naszego klubu w Lidze Mistrzów. Podkreślają, że w grupie nie mieliśmy Szwedów czy Szwajcarów, a drużyna z Norwegii to "ogórki". Ciekawe, że po losowaniu mówiono co innego...
Żaden z uczestników CHL nie należy do kategorii "ogórków". Natomiast jeśli ktoś uważa, że np. Red Bull Salzburg to słaba drużyna, to o hokeju ma blade pojęcie. Nie powinnyśmy przejmować się takimi nielicznymi wypowiedziami. Mamy wielu przyjaciół, którzy dobrze nam życzą i to o pozytywnych opiniach z ich strony warto pamiętać. Nie ukrywam, że cieszą mnie zarówno gratulacje od działaczy większości polskich klubów, jak i z Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Ponadto otrzymaliśmy wiele ciepłych słów ze strony naszego partnera strategicznego, czyli Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz pozostałych sponsorów. Radujemy się z tego faktu, bo przecież to właśnie dzięki temu wsparciu możemy realizować nasze cele i cieszyć się stabilnością finansową w klubie. Dodam, że na Jastorze gościliśmy też delegację Ligi Mistrzów ze Szwajcarii. Podobało im się na tyle, że... kibicowali naszej drużynie w spotkaniu z Red Bull Salzburg (śmiech).
Powiedział pan, że otrzymał gratulacje ze strony "większości" polskich klubów. A kto zapomniał numeru do Jastrzębia?
Pozostańmy przy tym, że większość była z nas bardzo zadowolona.
Czy pod kątem organizacyjnym nasz klub również wyciągnął jakieś cenne nauki, które mogą zaprocentować w przyszłości?
Myślę, że pod tym kątem również zdaliśmy egzamin. To oczywiste, że kilkudniowy wyjazd do Austrii i Włoch oraz wyprawa samolotem do Norwegii są logistycznie znacznie trudniejsze aniżeli podróż za miedzę na mecz ligowy. Ta sfera hokejowej rzeczywistości była dla nas nowością, jednak wszystko dobrze się skończyło. Zapewne przydarzyły się jakieś drobne niedociągnięcia, jednak generalnie nie były one naszą winą. Przykładem może być tu sytuacja w jednym z hoteli, na którą nie mieliśmy wpływu.
To znaczy?
W Norwegii naszą drużynę wpuszczono do pokoi dopiero od godziny piętnastej, choć wcześniej ustalaliśmy, iż zawodnicy będą mogli wejść do lokali zaraz po ich wysprzątaniu. Cóż, po prostu poczekaliśmy na klucze do wskazanej godziny... i tyle. Pozostał mały niesmak, ale to wszystko.
Czy w jakikolwiek sposób radziliśmy się naszych ligowych konkurentów w aspekcie organizacji meczów lub wyjazdów?
Tak, konsultowaliśmy się z działaczami GKS Tychy, którzy mieli za sobą udział w rozgrywkach europejskiej elity. Uzyskaliśmy od nich cenne podpowiedzi.
Zapewne naszym kibicom miło będzie to usłyszeć. Przejdźmy do kwestii budżetowych. Czy JKH GKS Jastrzębie "wyjdzie na zero", jeśli idzie o udział w Lidze Mistrzów?
To okaże się niebawem. Liczymy jednak, że uda nam się wyrównać bilans przychodów i wydatków. Pod koniec października otrzymamy rozliczenie, gdy pojawią się efekty pewnych ustaleń związanych z umową podpisaną z organizatorami Ligi Mistrzów. Na ten bilans złoży się zarówno dochowanie wymagań Champions Hockey League oraz względy organizacyjne, jak i zdobycz punktowa wywalczona na tafli.
Czy organizatorzy Ligi Mistrzów byli w jakiś sposób pozytywnie lub negatywnie zaskoczeni tym, co zastali w Jastrzębiu? Na przykład stosunkowo niewielką pojemnością Jastora?
Nasze lodowisko jest mniejsze niż chociażby w Salzburgu, ale nie był to dla działaczy hokejowej centrali żaden problem. Przyznam, że usłyszeliśmy sporo ciepłych słów. Nasi goście byli najbardziej zadowoleni z zakwaterowania w Hotelu Dąbrówka, o którym wypowiadali się w samych superlatywach.
W mojej opinii największym osiągnięciem naszego klubu jest docenienie JKH GKS Jastrzębie jako mistrza kraju przez wielu kibiców innych klubów. Nikt już nie powie, że drużyna trenera Roberta Kalabera była przypadkowym złotym medalistą czy "meteorem". Co więcej, kolejnych mistrzów Polski będzie porównywać się właśnie do nas.
Trudno się z tym nie zgodzić. Wywalczone siedem punktów dało nam miejsce w historii polskiego hokeja, co nas bardzo cieszy. Chciałbym życzyć kolejnemu mistrzowi Polski, aby przebił nasze osiągnięcie i wywalczył awans do kolejnej rundy.
Nie można wykluczyć, że te życzenia odnoszą się także... do nas.
Tak, być może dane nam będzie również za rok zagrać w CHL.
W naszym niedawnym wywiadzie mówił pan o tym, abyśmy "nie pompowali balonika" oczekiwań przed nowym sezonem. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia...
Nadal nie mamy zamiaru "pompować balonika", skoro już posługujemy się tym obrazowym porównaniem. Idziemy małymi kroczkami do przodu i staramy się osiągać kolejne cele. Jeśli uda nam się ugrać coś więcej, niż wspomniane już siedem punktów w Lidze Mistrzów, to będziemy bardzo zadowoleni.
Pierwszym takim osiągnięciem może być Superpuchar Polski. Już we wtorek czeka nas wyprawa do Oświęcimia. Miejscowa Unia nie ukrywa wielkich ambicji w tym sezonie.
Podchodzimy bardzo spokojnie do tego pojedynku. Myślę, że nie jesteśmy faworytem meczu o Superpuchar Polski. Gramy na bardzo ciężkim terenie, a gospodarze rzeczywiście mają spore parcie na sukces. My z kolei nic "nie musimy", a wszystko "możemy". Niemniej, mogę zapewnić, że bardzo pragniemy zwycięstwa.
A propos Unii - drużynę tę ma opuścić Zackary Phillips. Nasi wtorkowi rywale nie są zadowoleni z jego występów. Wśród naszych kibiców pojawiło się pytanie o ewentualny powrót "Phila" na Jastor.
Przyznam, że dotarły do nas nieoficjalne sygnały sondowania możliwości powrotu Kanadyjczyka do JKH GKS Jastrzębie. Odpowiem jednak wprost, że gdyby chodziło tu o naszego wychowanka lub zawodnika przez wiele lat związanego z Jastrzębiem, to... w przypadku podobnego "zbłądzenia" podjęlibyśmy rozmowy. Jeżeli jednak chodzi o innych hokeistów, którzy w dość niesympatyczny sposób pożegnali się z nami, to nie można liczyć na podobne podejście.
Czyli nie ma tematu "Phillips a Jastrzębie"?
Wprawdzie mówi się, iż "nigdy nie mów nigdy", jednak powrót tego zawodnika do naszego klubu jest mało prawdopodobny ze względów, o których już rozmawialiśmy.
Na koniec wróćmy jeszcze do Champions Hockey League. Okazuje się, że JKH GKS Jastrzębie służą występy na arenie międzynarodowej. Wydawało się, że zdobycie Pucharu Wyszehradzkiego na lata pozostanie najbardziej okazałym osiągnięciem naszego klubu "w Europie". Tymczasem... radzimy sobie zagranicą.
Coś w tym jest. Dotychczas nie zanotowaliśmy na europejskiej scenie występów, za które musielibyśmy się wstydzić. Jest wręcz odwrotnie. Być może w tym aspekcie procentują lata kontaktów sportowych za naszą południową granicą. Systematycznie rywalizowaliśmy m.in. z HC Poruba, którego wpuszczenia do naszej ekstraligi obawiały się jeszcze niedawno niektóre polskie kluby. Cóż, jak już mówiłem, kroczek po kroczku idziemy do przodu. Najpierw potrafiliśmy zagrać jak równy z równym z Porubą, a następnie przyszedł czas na słowacką Nitrę. Teraz potrafimy skrzyżować kije z Red Bull Salzburg. Myślę, że jeśli będzie nam dane ponownie zagrać w Champions Hockey League, to będzie jeszcze lepiej.
Rozm. mg - wywiad przeprowadzony dla JasNetu