''To jest dobra lekcja hokeja''

 
2021-09-16

Za nami cztery mecze Champions Hockey League, a przed nami - nieco opóźniona inauguracja ekstraligowych rozgrywek w wykonaniu JKH GKS Jastrzębie. Zanim jednak zaczniemy żyć najbliższymi derbami, dokonajmy podsumowania dotychczasowych dokonań w europejskich pucharach. Z tego też powodu przygotowaliśmy "aneks" do niedawnego wywiadu z trenerem Robertem Kalaberem, który - choć cieszy się z odważnej postawy swoich podopiecznych - zarazem uświadamia, iż "dobry mecz" to nie to samo, co "dobry wynik". Zapraszamy do lektury!

- Czy po czterech meczach w Champions Hockey League "szklanka jest do połowy pełna", czy też "do połowy pusta"?
Robert Kalaber - Myślę, że takie ambiwalentne uczucia towarzyszą nam w wielu sytuacjach. Najważniejsze jednak jest to, co sami obecnie czujemy. Po pierwszym spotkaniu z HC Bolzano stwierdziłem, że zagraliśmy dobre zawody, ale nie zdołaliśmy przekuć naszego występu na zadowalający rezultat. Ten komentarz mógłbym powtórzyć również teraz. Szanujemy oczywiście ten jeden zdobyty punkt, jednak w moim przekonaniu byliśmy w stanie nawet wygrać każdy z tych czterech meczów. Oczywiście nie twierdzę, że stanowiliśmy lepszy zespół, ponieważ byłaby to opinia na wyrost. Jednak nikt nie może odmówić nam woli walki i prowadzenia rywalizacji z faworytami "na styku". Wszak nawet w ostatnim pojedynku w Salzburgu jeszcze na trzynaście minut przed końcem przegrywaliśmy 1:2. Jak było potem, wszyscy wiemy. Podsumowując - jestem zadowolony z naszej gry oraz zaangażowania zawodników. Z drugiej jednak strony - Hokejowa Liga Mistrzów na pewno pomogła nam w zlokalizowaniu naszych słabszych stron, nad którymi musimy popracować. Wyrażam przekonanie, iż jesteśmy przygotowani do sezonu ekstraligi, zaś z meczów w europejskich pucharach wyciągniemy odpowiednie wnioski. To jest dobra lekcja hokeja.

- Czy w pana opinii JKH GKS Jastrzębie godnie reprezentował Polskę w tych czterech meczach? Pamiętajmy, że nie kończymy jeszcze rozgrywek w CHL, bowiem przed nami październikowe spotkania z Frisk Asker, jednak ten temat zostawmy sobie na przyszłość.
- Moja odpowiedź jest jednoznaczna - tak. Osobiście jestem dumny z chłopaków. Oczywiście, ktoś może stwierdzić, że naszymi rywalami były ekipy "tylko" włoskie i austriackie, jednak trzeba pamiętać, iż kadra Austrii jest mocniejsza od naszej, a zawodnicy Red Bull Salzburg stanowią o jej sile. Z kolei zagraniczni gracze ekip z ICEHL posiadają naprawdę spore umiejętności. Do Bolzano i Salzburga nie trafiają przypadkowi ludzie. Do angażu w tych klubach potrzebne jest mocne CV i bynajmniej nie wystarczy tu być jedynie wyróżniającym się graczem na przykład słowackiej ekstraklasy, o polskiej nawet nie wspominając. Po raz kolejny podkreślę, że jestem zadowolony z występu chłopaków. Gdyby przed naszym debiutem w CHL ktoś powiedział mi, że zagramy właśnie tak, to byłbym uradowany. Mam jednak niedosyt, jeśli chodzi o zdobycz punktową. Pod tym względem niewiele zabrakło nam do szczęścia.

- Być może zatem największym osiągnięciem w tych czterech meczach jest fakt, że faworyci zdążyli poznać JKH GKS Jastrzębie od tej niezłej strony? Mistrz "hokejowej Afryki" okazał się być trudnym rywalem, a zatem przy okazji - miejmy nadzieję - kolejnego startu w europejskich pucharach nasz klub zostanie powitany jak stary, dobry znajomy.
- Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą opinią. Myślę, że o naszej dobrej grze wszyscy niebawem... zapomną. Gdybyśmy zwyciężyli w Bolzano czy Salzburgu, to wynik poszedłby w świat i sytuacja byłaby inna. Proszę mi wierzyć, iż "dobry wynik" i "dobry mecz" to dwie różne rzeczy. My wiemy, że nie przynieśliśmy wstydu i szanujemy to, jednak za miesiąc czy dwa już mało kto będzie o tym pamiętał. Powiedzą jedynie, że przegraliśmy cztery razy i to wszystko. Dlatego właśnie martwi mnie ten brak przełożenia dobrej gry na punkty. Musimy jako zespół nauczyć się korzystać z szans i "łamać" mecze "na styk" na swoją stronę. Mamy za sobą rozmowę na ten temat. Powiedzieliśmy już sobie z chłopakami, co należy zrobić, aby punktować przeciw tak mocnym konkurentom.

- Bliżej tego sukcesu byliśmy w meczach z HC Bolzano. U siebie przegraliśmy po rzutach karnych, natomiast na wyjeździe o triumfie rywali zadecydowały dwie bardzo szczęśliwe bramki. Czego zabrakło po naszej stronie? Cwaniactwa? Doświadczenia?
- Myślę, że podchodziliśmy do wszystkich tych czterech spotkań ze zbyt dużym respektem dla przeciwnika. Trzeba przy tym pamiętać, iż stworzyliśmy wiosną i latem nowy zespół, który siłą rzeczy nie jest jeszcze tak dobrze zgrany, jak ten z poprzedniego sezonu. Rok temu mieliśmy podobne problemy, ale wiemy, jaka jest metoda, aby je pokonać. W związku z tym "nie panikujemy", tylko robimy swoje. Myślę, że teraz będzie podobnie. Rozegraliśmy cztery bardzo trudne mecze, które w żadnym wypadku nie miałyby porównania do jakichkolwiek sparingów przed sezonem ekstraligowym. Mamy okazję do wyciągnięcia wniosków i - proszę mi wierzyć - osobiście nie mam zamiaru być mniej wymagającym trenerem, niż dotychczas. Wiem, czego nam brakuje i będę dążył do zniwelowania tych "minusów". Dodam, że są to podstawowe sprawy związane z pracą na krążku czy jego szybszym odgrywaniem oraz samym wykańczaniem akcji. Czym innym jest teoretyzowanie na treningu, a czym innym - rozegranie spotkania o punkty w określonym tempie. Chłopcy przeżyli to na własnej skórze i to doświadczenie jest bardzo cenne.

- Jak wyglądała nasza szatnia po meczu w Salzburgu? Pod koniec trzeciej tercji drużyna wyglądała na załamaną...
- Powiem szczerze, iż byłem znacznie bardziej krytyczny wobec naszych zawodników po spotkaniu w... Bolzano, gdzie znów zagraliśmy "na styku", a nie zdobyliśmy nawet punktu. Wówczas rzeczywiście padło kilka ostrzejszych słów. Natomiast o Red Bull Salzburg wiedzieliśmy, że jest to zespół mocniejszy na krążku i aż do trzeciej tercji graliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Niestety, znów nie wykorzystaliśmy swoich okazji. W trzeciej partii sytuacja była inna. Do gry nie mógł przystąpić Arkadiusz Kostek, a następnie w wyniku nieszczęśliwego zdarzenia straciliśmy Marisa Jassa. Gdy na ławkę kar musiał zjechać przesunięty do obrony Vitalijs Pavlovs, rozsypała się nam defensywa. Padł trzeci gol, a potem była już tylko frustracja. To oczywiście nie może ponownie mieć miejsca, jednak z drugiej strony - nie mogę nie rozumieć chłopaków, którzy włożyli w to spotkanie tak dużo sił... Porozmawialiśmy w swoim gronie o przebiegu tej trzeciej tercji. Wszyscy zgadzamy się, iż nawet w przypadku bardzo niekorzystnego wyniku należy walczyć do ostatniej syreny.

- Przed nami jeszcze Frisk Asker, ale chyba już teraz może pan pokusić się o podsumowanie, czy start w CHL w rachunku zysków i strat wychodzimy na plus, czy... niekoniecznie?
- Na pewno obawialiśmy się kosztów związanych ze zdrowiem. Spodziewaliśmy się, że "fizyczny" hokej na poziomie międzynarodowym da nam się we znaki. Do tego doszło kilka fauli, których nie zauważyli arbitrzy. Te aspekty spowodowały, iż paru chłopaków jest poobijanych, jednak mam nadzieję, że do piątku wszystko będzie w porządku. Wiadomo, że niektórzy nie będą czuli się w stu procentach komfortowo, jednak hokej to męski sport i nie możemy obrażać się na rzeczywistość. Natomiast odpowiadając na pytanie muszę przyznać, że zyski przewyższają straty. Chłopcy naprawdę zrozumieli, co trzeba zrobić, aby osiągnąć wyższy poziom. Poza tym mamy kilku nowych zawodników z zagranicy, którzy za sprawą występów w Jastrzębiu chcą pokazać się "w Europie". Oni na własnej skórze przekonali się, ile jeszcze pracy przed nimi. JKH GKS daje im warunki do tego, aby tę ciężką harówę przekuć na angaż w lepszej lidze.

- Na koniec porozmawiajmy jeszcze o polskiej ekstralidze. W najbliższy piątek JKH GKS Jastrzębie zagra w Tychach, zaś dwa dni później podejmie GKS Katowice. Zaczynamy od razu z "wysokiego C", a przecież za nami cztery ciężkie spotkania...
- Nie jest tak źle. Cztery mecze w dziesięć dni nie są tak wielkim problemem, jak sam długi wyjazd. Drużyna odczuwała pewne zmęczenie podróżą. Wszak dwie noce spędziliśmy w autobusie. Jednak do piątku mamy jeszcze trochę czasu i zrobimy wszystko, aby być w stu procentach gotowi do walki. Na pewno w Polskiej Hokej Lidze czeka nas ciężkie zadanie. Faktem jest, że pod względem organizacji gry czy szerokości składu HC Bolzano czy Red Bull Salzburg przewyższają polskie zespoły, jednak z drugiej strony nasi krajowi rywale nadrobią to dodatkowym zaangażowaniem i chęcią pokonania mistrza Polski oraz uczestnika Ligi Mistrzów. Dlatego oczekuję wyrównanych i ciężkich spotkań.

- W sondzie na portalu Hokej.net niektórzy eksperci upatrują w pana podopiecznych faworyta do obrony tytułu mistrzowskiego. Zgodzi się pan z tymi opiniami?
- Faworytów do mistrzostwa jest kilku. W ekstralidze jest sześć wyrównanych zespołów, które powinny liczyć się w grze o medale. My obecnie borykamy się z efektami "poobijania" w Lidze Mistrzów, która kosztuje nas sześć dodatkowych bardzo trudnych spotkań. To naprawdę spora dawka ubytku sił i warto, aby nasi kibice o tym pamiętali. Dlatego na pierwszą część sezonu mamy jasny cel - chcemy być w pierwszej czwórce, która zagwarantuje nam awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Jeśli uda nam się wypełnić to zamierzenie, będziemy bardzo zadowoleni.

Dwie pierwsze części wywiadu: 
Jesteśmy gotowi do walki I >>
Jesteśmy gotowi do walki II >>

Od redakcji: W przypadku wykorzystania niniejszego wywiadu w materiałach prasowych prosimy o wskazanie źródła materiału - www.jkh.pl.

tel./fax 32 476 16 50
aleja Jana Pawła II 6a, 44-335 Jastrzębie-Zdrój

Formularz kontakowy

 
 
 


 

Administratorem danych jest Jastrzębski Klub Hokejowy GKS Jastrzębie, ul. Leśna 1, 44-335 Jastrzębie-Zdrój. Dane wpisane w formularzu kontaktowym będą przetwarzane w celu udzielania odpowiedzi na przesłane zapytanie.

NASTĘPNY MECZ